środa, 30 lipca 2014

Rozdział XXVI

 Peter wrócił do domu, w salonie siedziała dziewczyna i oglądała TV...
- On wie - powiedział. - On wie
Dziewczyna ze strachem w oczach zerknęła na niego...
Victoria tępo patrzyła się w wyłączony telewizor, Peter chodził od ściany do ściany w salonie. Był wkurzony, był taki zły, jak mógł się wplątać w tą głupią intrygę, nie wierzył, no po prostu nie wierzył, że dał się w to wciągnąć. Tamten dzień, ciągle śnił mu się po nocach, już miał wychodzić, że szpitala gdy doktor Rewdlan powiedział, że ma się udać do jego gabinetu, tam na łóżku leżała Victoria Poscald, potem powiedziała jaki ma plan, że nie chciała niby popełnić samobójstwa, że cieszy się, że żyje... Ta jasne...
- Przestań chodzić w kółko - po dłuższej chwili ciszy odezwała się dziewczyna.
- Czy Ty zdajesz sobie sprawę jak ja czuje!? Victoria doktor Rewdlan uratował Ci życie, potem hajsem przekabaciłaś go, potem mnie, teraz mój najlepszy kumpel dowiedział, że go przez ostatni rok okłamywałem na Twój temat - Peter myślał, że zaraz dostanie zawału serca. Bał się tak bardzo, chciał tylko pomóc, zawsze chciał pomagać, ale wychodziło już jak wychodziło...
- Peter, ja rozumiem ciebie, myślisz, że tez się czuje OK, okłamałam chłopaka, którego kocham...
- Skoro go kochasz to idź do niego, wiesz gdzie, zostaw mnie w spokoju - powiedział chłopak i poszedł do swojego pokoju, zamykając drzwi tak by dziewczyna słyszała jego gniew....

Roxanne, William byli bardzo szczęśliwi, Claudia uwielbiała dziadków, Adama ubóstwiała.  Chłopak skończył liceum o profilu medycznym, przed nim studia. Adam planował znaleźć pracę gdzieś  w Londynie gdzie zresztą chciał studiować, musiał pożegnać się z planami studii w Oxfordzie, teraz najważniejsza była dla niego Claudia i jej szczęścia. Będzie się uczył w Londynie, gdzie postara się też o pracę.
Adam nie mógł spać tej nocy, ciągle dzwoniły mu słowa Amalie w głowie 'Adam, ujmę to tak, wydaje mi się, że ona nie była by zdolna zabić się gdy tylko ciebie poznała, byłeś chłopakiem jej marzeń. Pragnęła ciebie, wiem, że uciekła i wogóle, ale musiała udawać do pewnego czasu, kiedy chciała uciec to miała nadzieję, że uciekniesz z nią' Jak bardzo się mylił co do niej, jak ona mogła go postawić w takiej sytuacji, przecież ona chyba nie myśli, że wróci do niej i będzie jeden wielki happy end. Gdy tak o tym rozmyślał, wierzył i nie wierzył aż w końcu...zerwał się z łóżka i zadzwonił do Amalie
[A] - Hej. Wiesz już coś?
[Adam] - Ona nie żyje, a trumna!?
[A] - Muszę ciebie zmartwić, zadbała o wszystko, ponoć jej ciało było zbyt zmasakrowane by trumna była otwarta, najprawdopodobniej razem z Peterem nakładli czegoś do trumny na jej wagę.
[Adam] - To jest popieprzone, muszę spotkać się z Pitem, muszę, przez telefon był dziwny.
[A] - To goń, jak się czegoś dowiesz to dzwoń...
Adam zerknął na zegarek, było za dwadzieścia szósta, autobusy już kursują, chłopak ubrał się i wyszedł z domu. Musi pogadać z przyjacielem, musi się wkońcu dowiedzieć, nie może już tak dalej żyć...
Adam bez pukania wpadł do domu kolegi, Peter stał oszołomiony w salonie, nie spodziewał się takiej reakcji  po Adamie.
- Co ty tutaj robisz!? - zapytał zaskoczony.
- Wiesz doskonale w jakiej przychodzę sprawie - Adam czuł się wkurzony, miał prawo być wkurzony. - Mów wszystko na temat dnia śmierci Victorii Poscald..
- Stary, mówiłem ci, że nic nie wiem - Petera ogarniał coraz większy strach.
- Nie pieprz mi tu, mów co wiesz - powiedział Adam. W tej chwili drzwi od łazienki otworzyły się i stanęła w nich rudowłosa dziewczyna. Była ubrana w jeansy i zielony T-shirt, rude włosy były bardzo długie, ale tej twarzy nie mógł zapomnieć, tej twarzy nie dało się zapomnieć... Victoria...
Adam zawył i wybiegł z domu Petera, miał łzy w oczach, jego była dziewczyna i najlepszy przyjaciel okłamywali go przez cały rok od jej niedoszłej śmierci.  Adam czuł się taki samotny, tyle musiał się nacierpieć gdy wyjechał do Nowego Yorku, potem zostawił Claudię na trzy miesiące, egzamin szkolny zawalił, ciekawe czy gdziekolwiek go przyjmą, a teraz jeszcze to. Jedyne czego teraz pragnął to wziąć w objęcia Claudię i Evę...
- No to super, kurwa super - Peter usiadł na sofie i się kompletnie załamał. Jak on mógł do tego doprowadzić...
- Peter, musimy z nim pogadać - powiedziała przerażona dziewczyna, sama nie wiedziała po co wychodziła z łazienki. - On musi zrozumieć czemu wtedy to zrobiliśmy, inaczej znienawidzi nas na zawsze...
- Tobie może i wybaczy, a ja!? - Peter miał łzy w oczach. Czuł się jak ostatni drań, okłamywał przyjaciela w imię czego, w imię kurwa czego...

Amanda siedziała sama w domu, przed nią leżał pistolet i kartka, która wypadła z folii po broni. Dziewczyna miała łzy w oczach, jeszcze raz zerknęła na kartkę...
Zabij Tony'ego, tylko tak to zakończymy raz na zawsze...
Mike


Rodział 26 oddaje w Wasze ręce, wybaczcie tą przerwę, nie planowałem jej...
Mam nadzieję, że fabuła mojego opowiadania się Wam nadal podoba :)
Jeśli przeczytaliście, to proszę skomentujcie, mała notka zawsze mnie cieszy :)

niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział XXV

Kelly uwielbiała chodzić do GALAXY CLUB w Londynie, Adam ją tutaj zaprowadził, a ona pokochała to miejsce. Super koncerty, świetne napoje, przekąski, nawet spoko ludzie, nic dziwnego, że na wieczorne imprezy ściąga tutaj tysiące ludzi. Dziewczyna jak zwykle zabawę zaczynała od alkoholu, przy barze spotkała chłopaka.
- Hej - przywitał się. Kelly uroczyło jego niebieskie oczy, te blond włosy i ta cudowna, uśmiechnięta twarz. Zaskoczyło ją, że taki przystojniak zagadał właśnie do niej.
- Hej - odpowiedziała. - Co tam?
- Nawet dobrze, uwielbiam ten klub, zawsze się coś dzieje, i można spotkać super laski...
- Czyli wyrywasz co się da!?
- Hehe, tego nie powiedziałem. Nazywam się Mike, miło mi :)
- Kelly, mi również - powiedziała dziewczyna. - Widzę, że nie pierwszy raz w Galaxy?
- Tak, przychodzę tutaj zawsze co sobotę, a Ty?
- Ja, hmm, od roku mieszkam w Londynie, brat mnie tutaj zaprowadził, więc jak mam ochotę to często tutaj bywam.
- Aha, dasz zaprosić się do tańca? - zapytał, a Kelly oddała mu się bez reszty. Chłopak był wniebowzięty...

Adam gnał przez pół Londynu by zobaczyć się z Amalie, nie wiedział dlaczego koleżanka napisała, ale musiało być to cholernie ważne, bo zaledwie kilka godzin temu wrócił do Londynu, ale obiecał odwiedzić ją w domu. Dziewczyna zmieniła się nie do poznania, podrosła trochę, wkońcu zachodowała dłuższe niż do ramion włosy, delikatny makijaż, nareszcie jakieś dobrane ciuchy. Wyglądała zupełnie inaczej niż przed trzema laty gdy widział ją ostatni raz na zakończeniu gimnazjum.
- Amalie to Ty? - Adam był zszokowany.
- A gdzie całusek i cześć!? - wrzasnęła dziewczyna w drzwiach. Jednak tylko z zewnątrz się zmieniała, charakterek pozostał.
- Hej hej. Czemu muszę gnać się przez pół miasta do ciebie, skąd wogóle wiesz, że wróciłem?
- Peter, jakoś gadaliśmy, spytałam się co u ciebie bo zawsze mieliście dobry kontakt, i wtedy się tego wszystkiego dowiedziałam. Serio masz dziecko!? A Victoria? - dziewczynie naszły łzy do oczu.
- Nie przejmuj się, wszystko pod kontrolą - powiedział i udali się do salonu. - O czym chcesz pogadać?
- Adam, tylko ja nie wiem od czego zacząć, chodzi mi o Victorię - chłopaka zamurowało. Amalie nigdy nie okazywała zainteresowania przyjaciółką chłopaka, nigdy zresztą się o nią nie pytała. - Wydaje mi się, że ona nadal żyje...
- Co!?
- Słuchaj, wiesz co stało się z Tony'm, niby zginął, a jednak żyje, ja trochę ją znałam, ale nigdy ci nic nie mówiłam bo myślałam, że prędzej czy później zerwiesz z nią kontakt jak wszyscy.
- Jacy wszyscy?
- Nie byłeś jedynym, którego poznała, kiedy reszta dowiadywała się o tym Tony'm to od razu zrywali z nią kontakt, a ty jesteś pierwszym, który chciał jej pomóc. Ona chciała uciec, może nie było tego po niej widać, ale ona bardzo chciała uciec od niego, a tylko ty mógłbyś jej pomóc...
- Nie rozumiem...
- Adam, ujmę to tak, wydaje mi się, że ona nie była by zdolna zabić się gdy tylko ciebie poznała, byłeś chłopakiem jej marzeń. Pragnęła ciebie, wiem, że uciekła i wogóle, ale musiała udawać do pewnego czasu, kiedy chciała uciec to miała nadzieję, że uciekniesz z nią - chłopaka dobijały coraz bardziej te informacje. Victoria żyje? Samobójstwo to tylko przykrywka do nowego życia!? - Tej nocy kiedy trafiła do szpitala potym jak Bob, jej brat, ją znalazł Peter miał dyżur w szpitalu, właśnie w tym szpitalu, a ona go znała, w dodatku sekcji zwłok dokonał ten sam lekarz, który rzekomo uznał za zmarłego Tony'ego Dreish'a. Uważam, że ona żyje, próbowałam zagadać na ten temat z Pitem, ale wściekł się jak nigdy i zostawił mnie w kawiarni, on ma coś z tym wspólnego...
- To nie możliwe, Amalie, przecież to byłoby mega chore, jak można udać własną śmierć by dostać nowe życie!?
- Cały czas myślała o Tobie i bracie, jeśli by znikła nagle, Tony by was dopadł i torturował aż by ona wróciła, tak może mieszkać nawet w Londynie i nikt o niczym nie będzie wiedział.
- Ale to przecież nie jest możliwe, przecież to jakiś kryminał, a nie życie nastolatków...
- Mój kuzyn jest policjantem, akt śmierci Victorii nie jest pełny, ciekawe czemu!?
 Wtedy Adama coś ruszyło, a jeśli słowa przyjaciółki są prawdą, jeśli Victoria rzeczywiście żyje, zgadzał się z jej słowami o ucieczce, była smutna gdy musiała uciekać razem, a jej śmierć, była dla niego wstrząsem, nigdy nie myślał, że Victorią stać na odebranie sobie życia, była równie zagubiona jak on dwa lata temu. Uwierzył Amalie, niepełny akt śmierci, ten sam lekarz i jeszcze wściekły Peter na słowo o Victorii, której nie lubił, nigdy nie darzył jej sympatią...
- Ale jak to sprawdzimy!? - zapytał.
- Musisz pogadać z Peter'em, możliwe, że i tak nic ci nie powie, ale musisz spróbować...

Kelly została uwiedziona przez Mike'a, pojechała z nim do jego domu, nie wiedziała kim jest chłopak, ale była zbyt pijana by racjonalnie myśleć. Mike miał w głowie własny plan, nie pozwoli Tony'emu zabić jej, ochroni ją, lecz najpierw trzeba będzie się z małolatą pobawić...

 Peter wrócił do domu, w salonie siedziała dziewczyna i oglądała TV...
- On wie - powiedział. - On wie
Dziewczyna ze strachem w oczach zerknęła na niego...

wtorek, 15 lipca 2014

History Of Me. Adam - Od głupiej wizji po bloga...

Dzisiaj bez rozdziału, bardzo długo przybierałem się by napisać tą notkę o pomyśle na bloga, uważam, że jest ważna jak i w moim życiu jak i w opowiadaniu. Niestety jestem trochę uczuciowy co sprawia, że wychodzę na kogo wychodzę :)
Pomysł na założenie bloga z opowiadaniem towarzyszył mi odkąd stworzyłem swojego pierwszego bloga My Little World, jednak nie mogę zacząć pisać bez bohaterów, bez fabuły, bez jakiegokolwiek pomysłu...
Ponieważ ja poznałem wiele cudownych ludzi przez internat, w tym swoją najwspanialszą Bratnią Duszę( tak istnieje coś takiego, i cudownie jest mieć taką osobę) to wiedziałem, że Adam pozna kogoś w necie, i tak dalej dalej. Dodawałem przyjaciół, rodzinę, kolejne miejsca, nowe wątki by akcja nie stała w miejscu. Początkowo miałem inną wizję swojego opowiadania,  lecz z czasem przychodziły nowe, lepsze pomysły, które starałem się realizować w kolejnych rozdziałach. Tworzyć coś co zaciekawi czytelnika, sprawi, że zechce wrócić do bloga to najtrudniejsza rzecz w całym blogowaniu, gdyby nie Wy czytelnicy nie miałbym dla kogo pisać... Starałem się by akcja była ciekawa, by każdy rozdział kończył się surprise i byście mieli tysiące pytań w głowie - what now what next, byście chcieli wrócić. Wydaje mi się, że udało mi się to realizować bo te ponad 6500 wyświetleń bloga nie wzięło się znikąd. Dziękuje Wszystkim, że jesteście ze mną i czytacie :)
Przepraszam za te moja przerwy w pisaniu, ale nic na siłę, dlatego miałem kilka przerw w blogowaniu :)
Tak chyba wygląda pomysł na HOMA :D
Na koniec chciałbym powiedzieć dlaczego imiona moich bohaterów są właśnie takie :)
Adam - bo tak ma na imię mój ukochany brat, niestety nie żyje
Roxanne - wzięte zupełnie przypadkowo z TV :D
Victoria - mam sentyment do tego imienia, imię mojej prababci, jest takie uniwersalne, pasuje nawet w 21 wieku :P
Peter - bo się fajnie odmienia na Pit :D
Mindy - pasowało mi do bogatej nastolatki xD
Garett - ma przywodzić na myśl osiłka, którym jest bohater
Fred - bo akurat szczerze tak mi się napisało w rozdziale, zupełnie nie wiem czemu, czytam czytam, Fred!? :O no to niech będzie Fred :D

Kolejny rozdział już wkrótce :)

niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział XXIV

Adam powoli zbierał się do pakowania, pozostał mu tydzień w Nowym Yorku, wszystko zostało ustalone, decyzja podjęta - Adam po osiemnastce wraca do Londynu, będzie dalej mieszkał z Roxanne, Williamem, Kate i córeczką Claudią. Chłopak bardzo cieszył się na powrót do rodzinnego domu, wprawdzie nie mógł narzekać na warunki u ojca, ale wolał i tak mieszkanie matki. Mieszkał z nią przez siedemnaście lat swojego życia, ojca nigdy nie znał, i nie chciał go poznawać...
Było mu trudno, ale ostatecznie pogodził się z jego obecną sytuacją - Eva, matka Claudii nie żyje, Victoria popełniła samobójstwo, a Amanda uciekła, choć tej ostatniej wcale nie żałował, będzie dobrze, wierzył w to. W NYC uczęszczał do prywatnego liceum medycznego, docenił starania ojca, ale okazało się, że to sprawka Taylor, która go bardzo polubiła, z wzajemnością.
- Gotowy na powrót do normalnego życia? - spytał Fred i wszedł do pokoju syna.
- Tak - odpowiedział Adam i wrócił do pakowania.
- Chciałbym, jeśli oczywiście wyrazisz zgodę by czasem przylecieć do nas do Nowego Yorku. Wiem, że wolisz Roxanne, ale jesteś moim synem, Claudia jest moją wnuczką - chcę was bliżej poznać - oznajmił mężczyzna.
- Okej, jeśli będę miał czas będę wpadał - powiedział Adam.
- Wybacz, że rok temu obróciłem twoje życie o sto osiemdziesiąt stopni, ale po prostu chcieliśmy z Taylor Ciebie poznać i byś ty nas poznał.
- Okej, dziękuje.
Fred poszedł do pracy, a chłopak położył się na łóżku, brakowało mu jego przyjaciół - Petera, Mindy i Garetta. Tęsknił za nimi, choć utrzymywali dalej kontakt. Peter chodził do liceum, i na ostatni rok jedzie na wymianę kulturową do Australii, kraju, który tak uwielbia. Mindy też kończy liceum w Paryżu, wydaje własną, debiutancką płytę, rozstała się z Garettem, który nie dostał się do drużyny koszykarskiej w Paryżu i wrócił do Londynu, gdzie chodzi do tego samego liceum co Peter, zostawił sport i popadł w nałóg - papierosy, i jak mówił Peter nie zamierza z tym skończyć, uważa, że przez Mindy nie dostał się do drużyny bo ona go ciągała po galeriach. Cała Mindy...

Tony szedł przez las do domu, który tak bardzo chciał odwiedzić, dom Amandy. Gdy wyszedł z lasu jego oczom ukazał się niewielki drewniany domek, gdzie na obrzeżach Glasgow mieszkała dziewczyna, chłopak myślał, że mieszka z rodzicami, ona jednak mieszkała sama. Parcelę otaczały drzewka i krzewy idealnie utrzymane w porządku, Amanda była ogrodniczką - sprzedawała sadzonki i zajmowała się ogrodami, z tego żyła. Przeszedł przez plac trawy i zapukał do tylnych drzwi. Po krótkiej chwili drzwi otworzyły się i stanęła w nich Amanda, widać było, że właśnie wstała.
- Witam - przywitał się chłopak. - Jest już południe, a ty dopiero na nogach!?
- Wczoraj cały dzień zapierdalałam w ogródku państwa Holls, a wieczorem musiałam ogarnąć dom, zasnęłam koło trzeciej w nocy - wyjaśniła dziewczyna.
- Okej okej, kontakt odnowiony? - zapytał.
- Chłopie, nie zamierzam odnawiać żadnego kontaktu, oni nadal mieszkają w Fulwell Cross, zajedź tam i wwal mu kulkę w łeb, przynajmniej będziesz miał pewność, że zginął - powiedziała Amanda i weszła do środka.
- Nie znasz prawdy Amanda, nie umrze dobrą śmiercią, chce by cierpiał tak jak ona cierpiała - oznajmił Tony i usiadł przed wielkim TV w salonie.
- Kim była dla ciebie ta Victoria Poscald!? - zapytała wkurzona trochę dziewczyna.
- Victoria była moją siostrą, ale nie znała prawdy, czuwałem by miała dobre życie, ale jakiś frajer opuścił ją gdy ona bardzo go potrzebowała...
- Tony... serio!? - Amanda była zszokowana. Tony i Victoria byli rodzeństwem. - Kurde, czemu nic wcześniej nie mówiłeś?
- Amanda słuchaj, to bardzo delikatna sprawa, nie mogłem trąbić tak żeby wszyscy o tym wiedzieli - skłamał Tony. - Dlatego potrzebuje twojej pomocy, nim go zabije chcę wiedzieć za kim będzie cholernie tęsknił - Roxanne, William czy ta Kelly?
- On jeszcze przez tydzień będzie w Nowym Yorku - powiedziała.
- Tym lepiej, więc za kim?
- Hmmm, nie wiem, Roxanne lub Kelly. Nie sądzę by znał dobrze tego faceta, choć lepiej zostaw jego matkę w spokoju, zabaw się z Kelly.
- Dzięki, muszę już lecieć, wpadnę wieczorem - powiedział Tony. Ucałował dziewczynę w czoło i wyszedł, a Amanda rozpłakała się, nie wiedziała, że Victoria miała tak cudownego brata...
[T] - Hej Mike, miałeś rację ta bajka z podszywanym bratem dała radę. Amanda na serio mi uwierzyła, że ta suka była moją siostrą, tym bardziej nam pomoże.
[M] - Widzisz mówiłem, że musisz czymś ją zszokować...
[T] - Nie sądziłem, że tak łatwo da się wplątać w naszą intrygę, dzięki brachu...
[M] - Zawsze możesz na mnie liczyć, czegoś jeszcze porzebujesz?
[T] - Poszukaj w Londynie Kate Nickolson-Scott, OK?
[M] - Jasna sprawa...
Chłopak wsiadł do taksówki i pojechał na lotnisko, plan zabicia Adama właśnie się rozpoczął...

Mam nadzieję, że rozdział 24 się podoba? :)
Jeśli przeczytaliście prosiłbym o nawet najmniejszą notkę, - zawsze mnie to cieszy i pomaga pisać :)