niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział XXI

- A więc to koniec Victorio Poscald, Twoje życie właśnie dobiegło końca - wypowiedziała te słowa i podcięła sobie prawy nadgarstek. Krew trysnęła i zaczęła wypływać na zlew. Z łzami w oczach i wielkim trudem podcięła sobie lewy nadgarstek. Krew zalewała umywalkę, Victoria cały czas płakała. Stała tak jeszcze przez kilkanaście minut :
- Kocham Cię Adam - powiedziała i upadła na podłogę....
W tym momencie do mieszkania wszedł Bob, jedyne co usłyszał to, że ktoś jest w łazience. Poszedł w tamtą stronę i zamarł. Na podłodze, we krwi leżała jego siostra - Victoria.
- Viki - krzyknął i podbiegł do dziewczyny...
Chłopak nie stracił głowy, zadzwonił po pogotowie i po kilkunastu minutach był już z siostrą w karetce, która na sygnale pojechała w stronę szpitala. Lekarze szybko zabrali ją na salę operacyjną by zaszyć rany i zatamować krew. Bob został przed drzwiami.
Po pewnym czasie z sali wyszedł lekarz, ręce miał we krwi, a jego mina mówiła wszystko...
- Przykro mi, ale pańska siostra nie żyje. Straciła za dużo krwi, za głębokie rany - mężczyzna popatrzył ze współczuciem na Bob'a. Mężczyzna popatrzył w oczy lekarzowi, i odszedł. Jego rodzice zginęli, teraz siostra popełniła samobójstwo. Nigdy nie był na to gotowy, choć był jeszcze młody to musiał zająć się siostrą. Niesamowite, że to Victoria właśnie odciągnęła go od samobójstwa, a teraz... a teraz ona właśnie tak straciła życie...
Jego życie legło w gruzach, rozpadło się niczym domek z kart. Następnego dnia Bob pojechał do domu pogrzebowego by zamówić trumnę dla siostry. Pogrzeb był bardzo symboliczny - był tylko on i ze łzami w oczach jak biała trumna zjeżdżała w dół, i została zasypana piachem. Po raz ostatni było dane mu oglądać siostrę. Po pewnym czasie złożono grobowiec i trumna zniknęła. Chłopak zostawił wielką wiązankę kwiatów oraz zapalił znicze i oddalił się ciągle płacząc...

Adama obudził krzyk Claudii, szybko wstał i podbiegł do łóżka gdzie spała jego córka. Mała dziewczyna gdy zobaczyła ojca uśmiechnęła się i pomachała do niego.
- Wstałaś już brzdącu? - zapytał chłopak. - Tatuś też musi wstać?
Claudia burknęła niezadowolona i wyciągnęła rączki do Adama, który wziął ją na ręce i poszedł na dół. Jak się okazało dom był pusty, gdzie byli wszyscy. Roxanne pewnie w pracy, William także, ale gdzie jest Kelly. Przecież jest sobota, gdzie można było być o ósmej rano. No cóż, sam zajmie się dzieckiem. Wsadził małą do jej krzesełka i zacząć przygotowywać jej śniadanie.  Wtedy do kuchni weszła Kelly. Chłopak się trochę zawstydził bo był w samych slipkach, a ona była dziewczyną. Nikt go tak nie oglądał, w tej formie był dostępny tylko dla Evy.
- Spokojnie, nie interesujesz mnie - powiedziała dziewczyna widząc zawstydzenie brata. Choć przez chwilę pożałowała, że jest jej bratem - wyglądał całkiem dobrze. Wysoki, dobrze umięśniony z pięknymi, zielonymi oczami. Wyglądał tak romantycznie choć był prawie nagi, dziewczynę przebiegł dreszcz podniecenia.  Był cudowny, ale był jej bratem i nie mogła nigdy z nim być.
- Heh, czyżby? - zapytał ironicznie. - Świdrujesz mnie wzrokiem kochana...
- Kochana, już nie siostra? - spytała z śmiechem na ustach.
- Daruj sobie - powiedział i poszedł się ubrać. Gdy wrócił Kelly zabawiała się z Claudią.
- Ooo, czemu się ubrałeś - powiedziała z wyrzutem. - Miałam taki ubaw.
- Bardzo zabawne, kochana siostrzyczko - wypowiedział słowa i dał kuksańca siostrze.
- Wiesz, mnie zawsze dziwiło dlaczego Ty nie masz dziewczyny? - Kelly celowo wkroczyła w ten temat. - Porządny, dobrze wyglądający i inteligenty chłopak jak Ty, a wieczny singiel.
- No i co z tego? - rzucił Adam.
- Chyba, że jesteś homo niewiadomo - powiedziała dziewczyna.
- Kto!? - chłopak się wzburzył. - Ja Ci dam homo...
Już miał złapać dziewczynę gdy do domu weszła Miny. Emanująca od niej radość udzieliła się Claudii, która roześmiała się na cały dom wymawiając przy tym tata. Wszyscy spojrzeli w jej stronę, a ona nadal się śmiała.
- Cudowne dziecko - powiedziała Mindy. - Adam masz szczęście, a ja dla Cb jeszcze większe. Udało się nam, dostaliśmy się do kolejnego etapu castingu w teatrze. Przed nami etap śpiewamy. Musimy im coś zaśpiewać w duecie i dostaniemy się do kolejnego, finałowego etapu.
- Wow, to super - powiedział Adam lekko wystraszony. Przecież on nie umie śpiewać.
- Polecam BRITNEY SPEARS ft WILL.I.AM - IT SHOULD BE EASY - wtrąciła się Kelly. Wzięła małą na ręce - Według mnie świetnie do Was pasuje...
- Dzięki - powiedziała Mindy i wyciągnęła swojego tableta i  włączyła odsłuch It Should Be Easy.
Piosenka zaskoczyła bardzo Adama, refren śpiewany przez will.i.am'a pokazał trochę go. Popatrzył na Mindy i wyłączył muzyk.
- Nie pasuje do nas - powiedział i poszedł do salonu. 
- No dobra, to co polecasz? - spytała trochę wkurzona.
- Nie wiem, wymyśl coś, a ja się dostosuje - powiedział i wyszedł do ogrodu. Usiadł na ławce i popatrzył się w stronę parku.
- Adam wszystko dobrze? - spytała się Mindy. - Jeśli nie chcesz brać udziału, Ok, nie weźmiemy, i wybacz, że tak ciebie męczę tym teatrem, ale Garret nie chciał, a ja bardzo chcę, a Ty świetnie grasz, nawet prezenterka Alice to powiedziała. Wiesz, ta niezbyt wysoka z długimi, kręconymi włosami, która była Tobą zachwycona.
- Pamiętam doskonale, jak wcisnęła mi kartkę z swoim numerem telefonu - powiedział chłopak i uśmiechnął się na myśl o tej dziewczynie. - Więc poćwiczmy It Should Be Easy. 
- Jesteś pewny? - zapytała zaskoczona dziewczyna, a Adam kiwnął głową.

Roxanne właśnie kończyła pisać sprawozdanie z dnia dzisiejszego w pracy gdy do jej gabinetu wbiegła Sally. Wyglądała lekko na przerażoną...
- Szef chce ciebie natychmiast widzieć - powiedziała. - Nie będziesz zadowolona, a wiem co mówię, bo co pomyślę to tak zazwyczaj się dzieje.
- Dzięki - powiedziała Roxanne i udała się do pokoju szefa. W środku siedział jej szef oraz jakiś mężczyzna obrócony plecami, podziwiał widoki Londynu.
- Chciał pan mnie widzieć - powiedziała lekko poirytowana.
- Tak, jesteś osobą, która bardzo dobrze wywiąże się z tej roli - oznajmił zagadkowo mężczyzna. - Poznaj mojego nowego zastępcę. Przyleciał do nas z USA, przedstawiam Ci Fred'a Jacketton'a...
Roxanne zamarła gdy on popatrzył na nią i uśmiechnął się...



Wybaczcie, że trochę musieliście czekać na nową notkę, nie jest taka jaką sobie zaplanowałem, ale mimo tego mam nadzieję, że się podoba :)
Jeśli przeczytaliście to proszę skomentujcie - dla Was to tylko chwila, a mnie mała notka cieszy i pomaga pisać :)   
 

1 komentarz:

  1. Hm... Fajne opowiadanie :) Ale gdzie Akapity? :P http://kolorowozakreceni.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń