niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział V część 2

Robię kolację, muszę przecież coś zjeść. Zabieram jedzenie do swojego pokoju i w necie szukam czegoś na depresję. Muszę wiedzieć jak działać, na sto procent odwiedzimy jutro psychologa. Nie pozwolę by ten drań znowu zniszczył jej kawał życia. Nie po tym jak udało nam się to wszystko odbudować. Fred już nigdy nie zmąci spokoju naszej rodziny, rodziny Nickolson...
- Mamo - mówię i próbuje obudzić Roxanne. - Mamo, czas już wstać...
- Dobrze synku - odpowiada, przeciąga się i wstaje. Wygląda koszmarnie. Oczy rozmazały się od łez, a włosy stoją dęba.
- Umówiłem nas, a raczej Ciebie na dwunastą do psychologa. Powiedziałem, że pomogę Ci wyjść z tego, to i tak zrobię - mówię i idę się przebrać. Roxanne robi poranną toaletę. Jemy śniadanie i jedziemy na Harley Street, gdzie znalazłem psychologa, który głowie zajmuje się depresją wśród osób starszych. Muszę jej pomóc, mam już wakacje, zrobię wszystko by wróciła do stanu sprzed telefonów Freda.
Droga zajmuje nam kilkadziesiąt minut, podczas jazdy nie odzywamy się. Ona kieruje, a ja oglądam Londyn. To takie pięknie miasta, dlaczego miałbym je opuścić. Tutaj żyję od urodzenia, i nigdy, a przenigdy nie wyjadę, a napewno nie do NYC i do tatusia. Hałas samochodów, gwar rozmów, pięknie domy, cudowne miejsce. To tutaj jest moje miejsce, zostanę tu aż do śmierci. Potrzebuje się komuś wygadać, komuś, kto mnie zrozumie. Victoria. Wiem, że jeszcze jej tak dobrze nie znam, ale czuje, że ona mnie rozumie, a przynajmniej próbuje. Zajmuje się teraz tak nią, że nie mam czasu dla Petera, czy innych znajomych. Ale trudno, w nowym liceum będzie tylko Peter. On stara się zrozumieć moją sytuacje życiową czy rodzinną, więc nie będzie miał mi za złe, że się nie odzywam.
Po około dwóch godzinach mama opuszcza pokój lekarza. Wygląda na zadowoloną, może mi się wydaje, ale chyba tryska lekko radością. To mnie cieszy i motywuje do działania. Wiadomo jedna wizyta u psychologa to nic, ale zawsze coś. Chcę już iść, gdy słyszę, że woła mnie lekarz...
- Dzień Dobry, jestem Greg Wilosn. Jestem psychologiem i będę leczył pańską matkę - mówi mężczyzna i zaprasza mnie do gabinetu. - Muszę jednak z panem porozmawiać.
- Dobrze - odpowiadam lekko przestraszony. Czego on może chcieć od mnie!?
- Z Roxanne nie jest wcale dobrze, ta choroba ciągnie się od dobrych kilku lat... - rozumiem, że rozstała się z mężem?
- Tak, dokładnie osiem lat temu. Staram się jej pomóc, wiem, że chorowała już dawniej, ale ja też miałem swoje problemy i nie umiałem sobie poradzić z tym - wyjawiam lekarzowi.
- Rozumiem, nie chcę pana straszyć, ale nie wiem czy będzie dla niej jakakolwiek szansa. Depresja to poważna choroba, usidla człowieka i nie często wypuszcza go z swoich rąk. Ale spróbuje Wam pomóc, Twoja mama będzie brała tabletki, i zapiszę ją na terapię grupową, Załatwię wszystko i zadzwonię, to nie będzie drogie. Nie chcę byś słuchał jej żali, dlatego powinieneś znaleźć kogoś dla matki. Może się teraz dziwisz, że tabletki, terapia i jakiś obcy facet mają jej pomóc, ale szansa na to, że Twoja matka wyzdrowieje jest nikła. Bardzo jest zamknięta w sobie, dlatego odnajdź ojca - lekarz wypowiada te słowa, a ja wybucham śmiechem.
- Pan chyba sobie żartuje!? Nienawidzę ojca, to prze niego jest w takim stanie, a pan mi mówi, że mam nic nie robić i czekać aż umrze. Wiem, że długo nie leczona depresja może prowadzić do samobójstwa, i pan lekarz, psycholog mi to mówi...!? - krzyczę, choć staram się zachować spokój.
- Adam rozumiem Twój strach, ale nie zawsze jest szansa by kogoś uratować, w dodatku w takim stanie jak Twoja mama - Greg chyba zwariował. Mam patrzeć, jak moja matka 'umiera' w depresji bo nie ma szans. Zawsze jest.
- Wie pan, sadzę, że dalsza rozmowa nie jest potrzebna. Dla pana wszystko jedni czy będzie żyła, czy umrze bo to nie pańska matka - krzyczę i wychodzę z gabinetu.
- Moja mama też umarła z depresji, dlatego zostałem psychologiem by pomóc innym - mówi Greg.
- Pan nawet nie wierzy w ludzi - mówię i trzaskam drzwiami na pożegnanie.
Wracamy do domu, mama idzie na drugą zmianę do pracy. Ja zostaję w pokoju, dalej szukam w necie jak pomoc osobom w depresji. Niestety, nie znajduje wiele informacji. Wkurzam się tylko, wychodzę z domu. Idę przez miasto, nie ważne gdzie, ważne by choć na chwile odejść od tych problemów.
Jest późno, około jedenastej w nocy, stoję w deszczu na torach kolejowych. Płaczę jak małe dziecko...
- DLACZEGO JA!? DLACZEGO TO SPOTKAŁO MOJĄ RODZINĘ, CZEMU NIE MOŻEMY JUŻ ŻYĆ W SPOKOJU! - wykrzykuje na cały głos. Wtem mrok nocy rozświetla lampa pociągu. O ku.. ledwo udaje mi się odskoczyć w bok. Ląduje na ziemi, w błocie. Matko, przecież ja nie chciałem się zabić, może ja też jestem w depresji!?
Szybko wstaję, siarczysty deszcz zmywa błoto z ubrań, jestem już cały mokry. Nie pierwszy raz, ważne, że żyję... Idę w stronę miasta, przechodzę obok niewielkiego baru, z którego wychodzi grupa ludzi. Widać, że są pijani, około pięciu chłopaków i dziewczyna. Ona nie jest pijana, a każdy chłopak ją zaczepia. Łapią za piersi, całuje, a ona próbuje się uwolnić, nie robi tego stanowczo, jakby tego chciała, ale nie jest jeszcze zdecydowana.
- Victoria choć do nas, rudzielcu - mówi jeden z chłopaków. Serce zaczyna mi szybciej bić, przecież to nie może być ona. Podchodzę bliżej, i wszystko jest jasne. To jest Victoria w towarzystwie pijanych facetów.
- Co się gapisz gnoju? - pyta się jeden facet. Ledwo się trzyma na nogach i powoli zbliża się w moim kierunku. Dziewczyna rozpoznaje mnie, bo uwalnia się z ich uścisku i podchodzi do mnie.
- Adam, odejdź - mówi błagalnie. - Poradzę sobie.
- Czego szukasz śmieciu, może guza? - pyta się znowu ten pijak. Nie wytrzymuje i walę go z pięści.
Wtem do bójki dołączają się pozostali wojownicy ninja. Ledwo chodzą, ale bić się potrafią. Nie wiem czy mam szanse, sam przeciwko pięciu pijanym dorosłym chłopakom. Ja jestem trzeźwy, to mi daje przewagę. Co chwila dostaje kopniaki czy pięści. Słyszę krzyk Victorii. Ja już Wam dam, szybkim ruchem powalam jednego pijaka, lecz co chwila dostaje kolejne ciosy. Okazuje się, że jeden jest trzeźwy. To trochę komplikuje sprawę. Zaczynamy się kopać, walić pięściami gdzie popadnie. Chyba nie mam szans. Jednak po chwili udaje mi się powalić drugiego pijaka. Jest nawet łatwo, bo są zalani w trupa. Ale za wszelką cenę chcą mnie dobić. Jeden kontra trzech. Victoria krzyczy, i w tym momencie ten trzeźwy chłopak wali jej siarczystego liścia.
- ZAMKNIJ SIĘ SUKO!
Tego nie wytrzymuje, rozpycham tych dwóch trupów i ile mam sił w rękach to tak mocno walę do pięściami, ale bardzo dobrze się bije bo za chwilę ląduje na ziemi, i dostaje kopniaka na twarz. Chciałem go uniknąć, ale i tak dostałem. Pięści, a teraz kopniak, czuje, że krew spływa mi po policzku.
- ADAM - przerażona Victoria próbuje odciągnąć tego chłopka od mnie. Wstaje i podbiegam do typa, z całej siły kopię go w krocze.
- KURWA! TY CHAMIE, ZABIJE CIE - lecz ból jest silniejszy, pada na ziemię i kurczowo trzyma się rozkrocza. Pochodzę i też częstuje go kopniakiem po twarzy.
- Adam, uciekajmy - Victoria ciągnie moją bluzę. - Szybko, nim zrobią Ci krzywdę. Po co się wtrącałeś?
- Miałem na to pozwolić, żeby Cię zgwałcili!? Victoria lubię Cię i nie pozwolę by cokolwiek złego Ci się stało...
- Cholerny Romeo się znalazł - mówi i całuje mnie. - Boże, ty krwawisz.
Biegniemy ile się w nogach, nie możemy iść na autobus, bo by mnie kierowca wyrzucił, więc przebiegamy wszystkie ulice, aż w końcu dobiegamy do domu, który stoi pomiędzy bankiem, a jakimś kościołem. Za świątynią widzę osiedle mieszkaniowe i cmentarz.
- To nie plebania? - pytam się Victorii. 
- Mój wujek Ciebie ukryje - nie rozumiem słów Victorii. Jak to ukryje? Kim Ty wogóle jesteś?

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak podoba się Wam rozdział V, część 2? Proszę Was o szczere komentarze, bo chcę wiedzieć czy podoba się Wam to opowiadanie...
Reszta rozdziałów w zakładce SPIS TREŚCI, a nowe już wkrótce :)

7 komentarzy:

  1. Uuuu :) Fajne, super, extra :D Pisz, pisz, fajnie zakończyłeś :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiste, genialne serio:) Zazdroszczę Ci talentu. Czekam na kolejny rozdział ;)
    http://pisanietomojehobby.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie piszesz, twoje opowiadanie dosłownie "wciąga" :)
    Czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie myślałem, że to tak na ostro się rozwinie. Trochę jestem zaskoczony, pozytywnie rzecz jasna :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam właśnie wszystkie rozdziały. Wow, nie spodziewałam się, że to będzie, aż tak ciekawe. Muszę przyznać, że pierwszy raz spotykam się z tym, że chłopak pisze opowiadanie. :) Wychodzi Ci to naprawdę świetnie.

    Zauważyłam parę błędów interpunkcyjnych i w dialogach, ale to tak sporadycznie się zdarzało.
    A i w dialogach nie pisz "ci", "tobie" i tym podobnych z dużej litery. To nie jest list, więc nie potrzeba tego robić. Sprawdź sobie w różnych książkach, wszystko jest z małej litery.

    Pozdrawiam i czekam na więcej. xx

    OdpowiedzUsuń
  6. fajne zapraszam do mnie http://fan-club-pottera.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebiste! Wciąga jak nmw! Ten wątek z Viktorią jest super!
    Obserwuję i liczę na to samo:D

    OdpowiedzUsuń