piątek, 12 września 2014

HISTORY OF ME.ADAM - Epilog

Zgodnie z obietnicą dodaje epilog dotyczących dalszych losów bohaterów mojego opowiadania HISTORY OF ME.ADAM :)

Adam Nickolson
Wyjeżdża wraz z córką Claudią do Hiszpanii, chce spełnić pośmiertne marzenie Evy by ich potomstwo zobaczyło ten kraj. Przyjeżdża jednak do Londynu gdy Victoria zostaje wypuszczona z więzienia. Ze łzami w oczach obserwuje jak dziewczyna wsiada do miejskiego autobusu. To był ostatni raz gdy widział dziewczynę...

Roxanne Nickolson
Po przeprowadzce do Manchesteru bierze ślub z William'em. W mieście znajduje nową pracę jako kelnerka w domu weselnym. Z dawną miłością kobieta na nowa rozkwita i czuje się szczęśliwa. Szanuje, lecz bardzo żałuje straty syna gdy ten wyjeżdża do Hiszpanii.

Mindy Richardson
Dziewczynie udaje się spełnić jej wielkie marzenie, zostaje modelką w paryskim domu mody. Jej kariera toczy się w zawrotnym tempie. Wkrótce  staje się rozpoznawalna na całym świecie. Gdy dowiaduje się o zdradzie Garett'a przedawkowuje środki nasenne, w konsekwencji czego umiera.

 Garett Tylson
Nie udaje mu się spełniać marzeń, zamiast bycia koszykarzem zostaje dealerem nieruchomości, zdradza swoją dziewczynę z jedną z klientek. Gdy dziewczyna popełnia samobójstwo, chłopak popada w depresje. Żyje w samotności w Londynie...

Amalie Scott
Przez pewien okres czasu mieszka wraz z Adam'em w Madrycie, jednak wraca do Londynu. Po śmierci jej przyjaciółki Mindy zostaje psychologiem. Pewnego dnia poznaje Bob'a, swego przyszłego męża...

Victoria Poscald
Po odbyciu dwudziestotrzyletniej karze w londyńskim więzieniu wyjeżdża do Australii, by być jak najdalej od Londynu. Nie wie, że w dniu kiedy opuszczała areszt była obserwowana przez Adam'a. W Sydney stara ułożyć sobie życie na nowo, lecz wspomnienia przeżyć są zbyt bolesne, lecz dziewczyna nie poddaje się... 

Bob Poscald
Po rzekomym samobójstwie siostry chłopak nie potrafi się odnaleźć w świecie. Poznaje jednak Amalie, jednak żadne z nich nigdy nie domyśliło się kim jest te drugie, Amalie nawet nie podejrzewała, że jej mąż jest bratem Victorii. Przy dziewczynie wraca na nowo do życia, na nowo potrafi się z niego cieszyć...

Fred Jacketton
Gdy po osiemnastych urodzinach Adam opuszcza NYC mężczyzna ani razu nie zadzwonił do syna, jego los przestał go interesować, popadł w nałóg alkoholowy, przez to rozwodzi się z żoną Tyler. 
Tony  Derish
Przebywa w areszcie w Glasgow, jest bardzo zaskoczony wiadomością, że Amanda popełniła samobójstwo, chce zemścić się na Mike'u za zdradę. Gdy dowiaduje się o aresztowaniu Victorii oraz fakcie, że dziewczyna powiedziała wszystko na jego temat w akcie ucieczki od jeszcze większej kary chłopak popełnia samobójstwo w sali więziennej.

William Scott
Żeni się z Roxanne. Oboje mieszkają w Manchesterze, są sobie bardzo oddani, cieszą się swoją obecnością, mężczyzna bardzo przeżywa wybór Adama o wyjeździe z Londynu...  

Kelly Nickolson-Scott
Przeprowadza się wraz z Mike'm do Cardiff gdzie dostaje posadę w tamtejszej policji, Mike zatrudnia się w firmie budowlanej. Wraz z chłopakiem mają dwoje dzieci - Viv i Jack'a. Są szczęśliwi, lecz dziewczyna ukrywa fakt przez rodzicami o ciągłym kontakcie z Adam'em...

Eva Howard
Została zabita przez Tony'ego, wydała na świat córkę Claudię, która jest jej wiernym odbiciem. Bardzo kochała Adama i pragnęła jego szczęścia, umarła będąc bardzo młodą kobietą...

Peter Illassy
Zostaje zabity przez Victorię gdy chce wyjawić najlepszemu przyjacielowi prawdę o dziewczynie. Chłopak umiera w wieku dziewiętnastu lat, to głównie z powodu jego śmierci Adam postanawia wyjechać z Londynu. Victoria co rok przylatuje w rocznicę jego śmierci by pomodlić się nad jego grobem...

To epilog dotyczący dalszych losów postaci z HOMA :)
Czytajcie i komentuje, być może z czasem powstanie opowiadanie o Adamie, lecz nic nie obiecuje. Narazie zapraszam na mój nowy blog DARY KHYREZIS. WŁADCA SNÓW - miłego czytania. Enjoy :*


niedziela, 7 września 2014

Rozdział XXX - The End Of Story

Victoria spędziła w areszcie miesiąc, a to był najgorszy miesiąc w jej życiu. Za zabójstwo Peter'a Ilassy'ego została skazana na osiemnaście lat więzienia, a za udanie własne zabójstwa na kolejne pięć plus roczny pobyt w zakładzie psychiatrycznym, łącznie dwadzieścia trzy lata za kratkami, powiedziała prawdę, miała dobrego prawnika, żałowała tego co zrobiła i przez najbliższych parę lat będzie siedzieć w areszcie. To nie była dobra perspektywa, ale sama sobie zaszkodziła...
Pewnego dnia do jej celi przyszedł jej prawnik, było to dla niej wielkim zaskoczeniem...
- Wiatj Victorio - powiedział i usiadł obok dziewczyny.
- Witam - opowiedziała nie patrząc nawet w jego stronę.
- Tony Dreish chce byś poprosiła o przeniesienie do więzienia do Glasgow gdzie on przebywa...
- Nigdzie się nie ruszam...
- On nalega...
- Powiedz mu, żeby się wypchał - orzekła Victoria. - Jeśli to wszystko to spadaj...
- Adam Nickolson ma dziś widzenie z tobą, za pięć minut...
Dziewczyna została zaprowadzona przez więziennego do pustej sali, gdzie na środku stał stół z dwoma krzesłami. Po chwili drzwi otworzyły się i stanął w nich Adam. Nic się nie zmienił gdy go ostatni raz widziała, może trochę przytył, lecz widać było po nim zmęczenie i wielki ból po ostatnich wydarzeniach.
- Hej - powiedziała nieśmiało.
- Mam się pomodlić nad twoim grobem? - rzucił ostro patrząc w jej oczy.
- Adam, proszę - powiedziała Victoria bliska łez.
- No co? Teraz ja w ciebie powbijam noże byś cierpiała - rzucił i usiadł naprzeciw niej. - Chce wiedzieć wszystko, odkąd się poznaliśmy, do teraz, włączając w to śmierć Peter'a...
- Adam - powiedziała, lecz chłopak nic na to nie odrzekł. - To zbyt bolesne...
- Zależy dla kogo, bo chyba dla kogoś kto nie żyje to nie ma różnicy...
Dziewczyna rozpłakała się i podeszła do okna i zaczęła swój monolog :
- Gdy do mnie napisałeś sądziłem, że jesteś kolejny, który mnie pozna i koniec znajomości. Że to tylko przyjaźń dopóki nie poznasz go...  Dlatego uznałam, że powinnam nie mówić ci o Tony'm, ale sam go poznałeś wtedy pod tym klubem. On mnie wykorzystywał, byłam jego kurwą, a to nie było łatwe zadanie. Udawał przed moimi rodzicami i Bob'em, że świetny z niego chłopak. Wszyscy byli nim oczarowani, ale nie ja. Gdy zobaczyłem ciebie w w tym muzeum, Opactwie Westminsterskim, wiedziałam już wtedy, że ciebie tylko kocham. Ja wiem jak ty teraz na to patrzysz, ale wiedziałam, że będziesz tym jedynym...
- Tylko, że ja nie jestem zombie jak ty - rzucił Adam. Victoria płakała, lecz nie śmiała się obrócić w stronę chłopaka.
- Kolejne nasze spotkania były cudowne, chciałam ci pomóc gdy powrócił twój ojciec, ale ty nie chciałeś mojej pomocy, a Tony zaczął coś podejrzewać. Wtedy musiałam zniknąć, a potem on.. On zabił Evę, Mike mi o tym powiedział, boże Adam ja naprawdę nie wiedziałam, że ty i ona, że macie dziecko... To było najgorsze, nie mogłam sobie tego nigdy wybaczyć, że... Nie chciałam by to tak się to skończyło, ale ja musiałam z nim uciec...
- A jego zwłoki pod Chelmsford? - spytał.
- Jego matka była podstawiona, która miała potwierdzić sekcje zwłok. Stąd te informacje, że Tony Dreish nie żyje, ale jeszcze wcześniej miał plan, znalazł Amandę, i już szykował się po raz kolejny by ciebie zabić... Ale Amanda chciała ciebie ostrzec, lecz Tony ją powstrzymał. Wtedy ona uciekła, ale on ją znalazł. Katował ją aż do momentu gdy popełniła samobójstwo, Mike mówił, że ona tego nie wytrzyma...
- A twoja śmierć? - Adam nawet nie poczuł smutku po Amandzie, oszukała go tak samo jak Victoria.
- Próbowałam ci to jakoś powiedzieć, ale moje uczucie był silniejsze i chciałam wrócić, ale ty mi nie pozwoliłeś... Dlatego stwierdziłam, że lepiej będzie jeśli zginę, a to była najgorsza decyzja w moim życiu...
- Zamienić się w zombie, zgadzam się - odciął się chłopak, jego słowa raniły Victorię. Z płaczu nie dała rady mówić...
- Tony stwierdził, że skoro nie ma mnie, osoby, którą kocha, zabije Kelly czy ciebie samego potem dopadnie. Uważał, że skoro on nie może kochać ty też nie będziesz, a w dodatku zginiesz... Wtedy gdy doktor Rewdlan mnie uratował spytał się czy Bob jest moją rodziną. Powiedziałam, że to mój były chłopak i żeby mu nic nie mówił, wtedy zjawił się Peter. Poprosiłam go o pomoc, to on powiedział mojemu bratu, że nie żyje, boże jak ja tego bardzo żałuje...
- Czego? Zaczęłaś nowe życie, zombie life - rzucił kwaśno Adam. Dziewczyna wiedziała, dlaczego on jest taki niemiły, ale mimo wszystko bolało to bardzo...
- Wtedy on zwariował i chciał zabić Kelly! Mike na szczęście ogarnął się w porę i zaczął chronić Kelly, a Amalie domyśliła się wszystkiego, często przychodziła do Peter'a i raz prawie mnie nakryła, ale pewnie udała, że nic nie widzi. Wtedy ty wkroczyłeś do gry i tak się dalej potoczyło...
- Dlaczego go zabiłaś? - zapytał.
- Nie wiem Adam, naprawdę nie wiem... Targały mną emocje, ja nie chciałam go skrzywdzić, ale za długo przebywałam z Tony'm, zabiłam go z zimną krwią. Potem uświadomiłam sobie co zrobiłam, uciekłam, a młotek wyrzuciłam na wysypisku po drodze...
- Jaki on był?
- Peter był wspaniałym chłopakiem, przez ten rok poznałam go bardzo dobrze. Dużo mi mówił o waszej przyjaźni wiedziałam, że przeze mnie wszystko się rozwali.  Opowiadał wiele, o waszej przyjaźni od dzieciństwa, wspólne przypały. Pierwszy raz gdy się upiliście i spróbowaliście papierosów, on był takim cudownym chłopakiem. Był najlepszym przyjacielem jaki mógł być, a ja to wszystko spieprzyłam. Wtedy gdy przyszyłeś postanowiłam się ujawnić, a potem on miał wyrzuty sumienia wobec ciebie i chciał to naprawić, a ja...
Po twarzy Adama zaczęły płynąc łzy, chłopak nie mógł i tak zrozumieć działania Victorii. Nie pożegnał się, chciał jak najszybciej wyjść z tej sali, nie chciał już oglądać ani słuchać dziewczyny, a ona wiedziała, że to ostatni raz gdy go widzi...

Adam był już spakowany, Claudia też była gotowa na wyjazd. Chłopak zamierzał wylecieć do Hiszpanii kraju, który tak uwielbiała Eva. Podjął tą decyzję i nie zamierzał zrezygnować, wiedział, że będzie ciężko, bo będzie sam, ale właśnie tego chciał...
Roxanne z William'em mieli przeprowadzić się do Manchesteru, kobieta nie chciała mieszkać w Londynie. Kelly wraz z Mike'm mieszkali w Cardiff. Niedługo mieli wziąć ślub.
Adam miał nadzieję, że wszystko będzie dobrze, może choć przez chwilę...

Drodzy Czytelnicy HISTORY OF ME. ADAM to ostatni rozdział mojego opowiadania. 
Dziękuje, że przez te półtora roku byliście ze mną, czytaliście, obserwowaliście i komentowaliście HOMA...
Niestety historia Adam'a dobiegła końca. Cała historia została wyjaśniona, przynajmniej taką mam nadzieję. Za tydzień powinien ukazać się epilog dołączy dalszych losów postaci...
Dziś zostawiam Was z 30 rozdział HOMA, enjoy :*

środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział XXIX

Adam zatrzymał się przerażony, serce waliło mu jak oszalałe, kim mogłaby osoba, która do niego zadzwoniła. Głos wskazywał, że to chłopak, ale instynkt mówił, że to dziewczyna. Powoli odwrócił się i ujrzał tą samą rudowłosą dziewczynę co w domu Peter'a. Victoria. Wciągnął powietrze i ruszył w stronę dziewczyny.
- Hej - zaczęła nieśmiało.
- Mów czego chcesz, jeśli nic poważnego to się zmywam, nie mam czasu na kogoś kto nie żyje - rzekł ostro. Mimo tego Victoria nie wydała się być zrażona tą kąśliwą uwagą.
- Możemy pogadać? Chcę Ci wyjaśnić parę rzeczy - powiedziała i usiadła na ławce.
- Dzięki, ale Mike mi już wszystko powiedział - powiedział szybko Adam. Victoria spojrzała podejrzliwe na chłopaka gdy wypowiedział imię dawnego kumpla Tony'ego. - Tak Ty mnie kochałaś? Tak byłaś mi oddana? Ciągle pieprzyłaś się z nim, a gdy ci się znudziło to dzwoniłaś do mnie?
- Adam to nie tak...
- A jak!?
- Mike pewnie powiedział ci wszystko jak on to widział, a czy ja mogę ci wyjaśnić z mojego miejsca, z mojej osoby? - zapytała.
- Pomiędzy nami już nic nie ma i nigdy nie będzie, okłamałaś mnie i przez ciebie straciłem najlepszego kumpla, Peter nie żyje - powiedział chłopak i łzy popłynęły mu po twarzy. - A może ty go zabiłaś? Stał się bezużyteczny, więc goodbye, co Viki?
Dziewczyna również zaczęła płakać, złośliwe uwagi Adama bardzo ją raniły. Mimo tego wszystkiego co się wydarzyło ciągle coś czuła do chłopaka, może sama nie wiedziała co jest pomiędzy nimi, ale chciała to zmienić naprawić nim będzie za późno.
- Ja też za nim tęsknię, nie myśl sobie, że jestem mordercą - krzyknęła. - Nigdy nie chciałam by ktoś z mojego powodu cierpiał. Nie chciałam by Eva zginęła, ale ty nie znałeś Tony'ego, nie wiesz jakim on jest typem...
- Skoro jest taki zły to po jasną cholerę ciągle do niego wracałaś, co? - kwaśno stwierdził chłopak. Victoria nic nie odpowiedziała na to. - Tak myślałem, ciągle się w nim kochasz, żegnaj Victoria...
Adam wyszedł z parku pozostawiając dziewczynę płaczącą na ławce.

Kelly bardzo niecierpliwiła się w laboratorium gdy Greg z Patrick'iem dokonywali badania odcisków z młotka kuchennego, z przeprowadzonego wcześniej badania wyszło, że krew, która się na nim znajdowała należała do zmarłego Peter'a Ilassy'ego, co oznaczało również, że odciski, które się tam znajdują należą do sprawcy. Dziewczyna w sercu bardzo cieszyła się zakończeniem tej sprawy, po jej zakończeniu miała przeprowadzić się do Cardiff, do rodzinnego miasta Mike'a.
- Kelly, mogę ciebie prosić na słówko - Greg pociągnął dziewczynę do pokoju obok.
- O co chodzi? - spytała się zdziwiona.
- Czy wiesz coś więcej na temat wrogów czy przyjaciół tego chłopaka? - zapytał się mężczyzna bacznie obserwując reakcje dziewczyny.
 - Nie - skłamała Kelly starając się patrzeć mu prosto w oczy. - Wiesz coś?
- Odciski należą do osoby, która nie powinna żyć - zaczął Greg. Kelly czekała aż wypowie imię Victorii. - Odciski należą do... Victorii Poscald.
Kelly odetchnęła z ulgą. Wkońcu wiedziała, wkońcu była pewna.
- To super wiadomość - powiedziała po chwili ciszy.
- Dla mnie nie, skoro morderca umarł jakiś rok temu - odparł Greg mało entuzjastycznie. - Kelly, widzę, że coś wiesz, powiesz mi co?
Kelly nabrała głośno powietrza zerkając na brązowe drzwi jakby miały się lada chwila otworzyć, i po chwili powiedziała :
- Wiem bardzo wiele Greg, ale musiałam się upewnić, że mordercą jest Victoria Poscald.
Wówczas dziewczyna powiedziała partnerowi wszystko co usłyszała od Adama i Mike'a, Greg słuchał uważnie, a gdy skończyła uznali, że lepiej będzie powiedzieć komisarzowi prawdę na temat całej tej sprawy, gdy Kelly napiła się wody, udali się do gabinetu komisarza...
Dziewczyna po rozmowie dostała pochwałę od komisarza, lecz pozostało im najtrudniejsze zadanie, znaleźć dziewczynę. Kelly uznała, że pewnie kręci się gdzieś w Fullwel Cross by spotkać się z Adamem. Nie myliła się, znaleźli ją w parku gdzie płakała na ławce z początku udawała, że nie wie o co chodzi, lecz gdy Kelly pokazała jej wyniki badań z wielkimi łzami przyznała się do popełnienia zabójstwa Peter'a Illasy'ego. Victoria została zabrana na komisariat, jej aresztowanie z oddali oglądał ze łzami w oczach Adam. Domyślił się o co chodzi, ręce mu się trzęsły gdy wszedł do domu, William od razu się przy nim znalazł i pomógł chłopakowi usiąść.
- Ona... Ona go zabiła - powiedział Adam i totalnie się rozkleił. - Victoria zabiła Peter'a...


Drodzy czytelnicy History Of Me. Adam z przykrością muszę Was poinformować, że to przedostatni rozdział mojego opowiadania. Mi też jest przykro, ale to koniec tej historii, w ostatnim rozdziale wszystko się wyjaśni, opiszę wszystko bo inaczej nie mógłbym zakończyć tej historii. Opowiadanie HOMA dobiegło końca, miałem napisać return, ale uważam, że historia Adama nie może być ciągnięta w nieskończoność. Po 30 rozdziale dodam epilog dotyczący dalszych losów wszystkich postaci.
Przepraszam, że nie informowałem wcześniej, ale byłem rozdarty pomiędzy napisaniem potem czegoś nowego, a zakończeniem historii.
Dziękuje, że byliście ze mną :* 
Liczę na szczere komentarze, już wkrótce wszystko stanie się jasne, rozdział 30 coming soon :)

piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział XXVIII część 2

Kelly doszła do siebie i za punkt honoru postawiła sobie odnalezienie sprawcy morderstwa, nie dla niej samej, dla Adama. Przepytała całą rodzinę całe mieszkanie przeszukała nie znalazła jednak nic, zostawał jedynie salon, lecz wspomnienia z tamtego dnia były zbyt straszne. Wciąż przed oczami miała ten sam obraz, chłopak z roztrzaskaną głową w kałuży krwi. Ale zabójca wiedział co robi, żadnych poszlak, nic zupełnie nic. Była załamana tą sytuacją. Greg również jej pomagał, wkońcu byli partnerami. Ale jednak Greg nie wiedział pewnych faktów, nie połączył ich, Kelly musi pogadać z Adamem, jednak na mieście spotkała Mike'a.
- Hej kotku - powiedział mężczyzna.
- A cóż to za okazja, że nachodzisz mnie w pracy? - zapytała z nutą zadowolenia w głosie.
- Mam wolne popołudnie, więc pomyślałem, że możemy wyskoczyć za miasto - powiedział charyzmatycznie Mike.
- Dobrze wiesz, że pracuje, a pozatym wolne zrobię sobie dopiero wtedy jak odnajdę mordercę Petera Ilassy'ego.
- Serio, nadal to ciągniesz?
Kelly wzięła łyk soku i powiedziała.
- Nadal, a pozatym muszę pogadać z Adamem, wpadłam na pewien trop - oznajmiła dziewczyna.
- Czyli? - zapytał chłopak.
- W pokoju Petera znalazłam zdjęcie, przedstawia dziewczynę, jej również podpisanie Victoria Poscald...
Mike upuścił szklankę na podłogę...
- A cóż to za reakcja? - spytała zaskoczona Kelly. Zachowanie Mike'a wzbudziło w niej podejrzenia...
- Kelly... Ja nie wiem od czego zacząć - zaczął nieśmiało chłopak. - Ja znam Victorię, Tony'ego, ja wiem wszystko....
- Co!?
- Jestem najlepszym przyjacielem Tony'ego, znałem Victorię, boże czemu wcześniej nic nie powiedziałem...
- To powiedz wszystko od początku...
- Ja i Tony mieszkamy w jednym bloku w Londynie, zresztą Victoria też. Są parą, a raczej byli. Choć kłócili się tysiąc razy to i tak są zakochani w sobie po uszy. Pewnego dnia Victoria zaczęła znikać z naszego życia, nie odpowiadała na telefony, Tony'ego oczywiście, zaczęła się robić skryta - zaczął Mike.
- Zgaduje, że poznała Adama? - zapytała ostro Kelly.
- Tak, dowiedziałem się od Evy, tak od Evy, znałem ją, chodziliśmy do jednej szkoły, w sensie uczyliśmy się na uniwerku na wydziale marketingu i zarządzania. Powiedziała mi, że Adam poznał rudą laskę, wiedziałem, że to Viki. Potem poznałem też twojego brata, pobił nas pod klubem gdy Tony dobierał się do Victorii, obronił ją. Wtedy zrozumiałem, że w życiu tej dziewczyny pojawił się ktoś naprawdę wyjątkowy, że ona go kocha bardziej niż Tony'ego - wyznał chłopak. Dziewczyna przez chwilę patrzyła się mu w oczy, a potem oznajmiła.
- Dlaczego więc jesteś tutaj, a on wie, że ona nie żyje!? Mike przecież coś musiało się stać, że Tony zabił Evę, a teraz zginął Peter...
- Kurwa... Victoria, to wszystko jej wina, postawiła wszystko na jedną kartkę, powiedziała, że ucieka z Adamem, że wybiera jego, a Tony'emu się nie odmawia. Nawet nie wiesz jaki mi żal twojego chłopaka, dobrze, że nie zabił dzieciaka. Eva to była naprawdę super dziewczyna, a skończyła w taki sposób. - po pulchnych policzkach chłopaka poleciały łzy. Wcale się ich nie wstydził. - Wtedy wiedziałem, że muszę odejść. - Kelly, ja miałem tego dojść, patrzeć jak cierpią niewinne osoby, jak ich ból cieszy go. Jednak potem Victoria jakby wróciła do niego, potem znów odeszła, wtedy kazał jej wybrać, wybrała Adama. Potem jeszcze ta Amanda, wszystko się pojebało, wszystko... To wszystko wina tej zdziry, inaczej jej nie nazwę, po prostu ona sama nie wiedziała czego chce, i wyszło co wyszło...
- W takim razie co tutaj robisz? - zapytała nieśmiało dziewczyna widząc zrozpaczonego chłopaka.
- Tony kazał mi ciebie... ciebie zabić - wypiszczał Mike. - Kurwa nigdy tego nie zrobię, przyjechałem tutaj z Glasgow by ciebie chronić, a gówno wyszło...
- Jednak chyba nie - przerwała mu Kelly i uścisnęła jego rękę. - Zmieniłeś się i to jest najważniejsze. Resztę odłóżmy na bok...
- Amanda popełniła samobójstwo nie wytrzymała, wiedziałem to od chwili gdy ją poznałem...
- A Peter?
- Nie wiem, nie sądzę też by Victoria to zrobiła, o ile ona żyje.
- Na ten temat muszę pogadać z Adamem, choć ze mną...

Kelly udało się normalnie pogadać z Adamem, Mike był obecny przy tej rozmowie, całkowicie załamał się gdy usłyszał, że Victoria żyje i o przyjaźni chłopaka z Peterem. Dziewczynie udało się wiele wyjaśnić też z Roxanne. Teraz wszyscy wiedzieli jaka jest Victoria i o psychopatycznym Tony'm, o samobójstwie Amandy raczej nie wspomniała, ze względu na matkę i brata...
Jednak mimo wszystko nadal nie wiedziała kto zabił Peter'a, Adam i Mike wykluczyli  Victorię bo była zbyt uczuciowa choć jak na zdzirę miała swoje odchyły. Kelly bała się bardzo o Mike'a, co będzie jak Tony się dowie, a co jeśli jeśli rzekome samobójstwo Victorii to jedynie dalsza gra tych dwojga. Dziewczyna starała się zrozumieć działanie Victorii, ale tego nie dała się ogarnąć, po prostu nie dało się logicznie wytłumaczyć... Kelly nie miała też lekko w pracy, szeryf chciał by już zakończyła sprawę zabójstwa Peter'a Illasy'ego, ale ona nie chciała odpuścić. Znajdzie coś, jakąkolwiek poszlakę. Coś musi przecież być...
Następnego dnia Kelly odebrała telefon od Greg'a, który był bardzo zadowolony.
- Mam coś dla ciebie, za śmietnisku znaleziono młotek kuchenny cały we krwi, mamy go...
Kelly na nowo odzyskała wiarę, że znajdzie mordercę najlepszego przyjaciela brata.
Adam wyszedł na dwór gdy zadzwonił jego telefon.
- Odwróć się - usłyszał głos w słuchawce...

Rozdział 28 oddaje w Wasze ręce, mam nadzieję, ze się podoba :)
Liczę na szczerą krytykę, dziękuje za każdy komentarz :)

piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział XXVIII część 1

Peter nie wiedział co może jeszcze zrobić, Adam wcale się z nim nie kontaktował od dnia w którym dowiedział się o ich kłamstwie, odkąd zobaczył jak Peter z Victorią okłamywali go przez rok. Chłopak nalegał by powiedzieć mu prawdę, lecz dziewczyna chciała ukryć część dość istotnych faktów.
- Muszę mu powiedzieć - powiedział nagle. - Zle mi z tym, Adam musi wiedzieć czy ci się podoba czy nie...
- Wiesz jakie będą konsekwencje - powiedziała Victoria. Od ponad roku mieszkała z Peter'em, rodzice kupili chłopakowi mieszkanie, więc bez ich zgody i wiedzy mieszkali pod jednym dachem.
- Gówno mi interesują, zrobisz wszystko by wyjść na niewiniątko i zdobyć znowu Adama, a to, że jesteś zwykłą kurwą odłóżmy na bok...
Victoria wzięła młotek kuchenny do ubijania mięsa i ruszyła w stronę chłopaka...
Peter odwrócił się w stronę dziewczyny, nie żałował, że to powiedział. Zniszczyła jego przyjaźń z Adamem, a teraz nawet nie poczuwa się do odpowiedzialności. Odwrócił się i w jednym momencie świat przestał istnieć. Czuł jak coś twardego rozbija mu szczękę, poczuł jak zęby wraz z krwią dosłownie wyleciały z buzi. Zaczął pluć krwią, w tym momencie znowu dostał czymś twardym w głowę. Upadł, łzy mieszały się z krwią. Tracił czucie swojego ciała, nic nie widział, czuł jedynie jak krew zalewa całą jego twarz. Leżał na podłodze i płakał, w pewnym momencie przestał czuć cokolwiek...

- Kelly, mamy morderstwo na Lower Street. Lecimy - powiedział Greg do dziewczyny i razem pobiegli do auta. Włączyli koguty i pojechali do mieszkania, gdzie dokonano zabójstwa. Kelly w swojej pracy policjantki nie nawiedziła zabójstw, nie mogła się patrzeć na ból ludzi, na ich cierpienie. W takich momentach przypominał się jej Adam jak opowiadał o śmierci Evy.
- Co wiemy? - zapytała partnera.
- Sąsiedzi znaleźli martwego chłopaka w jego domu, nie widać śladu włamania, najprawdopodobniej ofiara znała zabójcę. Patrick i Jed już zabezpieczyli ślady, reszta dla nas - powiedział czarnoskóry mężczyzna i po chwili zatrzymali się przed pięciopiętrowym blokiem. Oboje weszli do środka, do mieszkania numer cztery. Od razu rzucił im się chłopak w kałuży własnej krwi, leżał po środku salonu. Jego twarz była zmasakrowana, pewnie ktoś walił go młotem po twarzy.
- Matko - westchnęła Kelly. - Jego twarz...
Dziewczyna podeszła bliżej by zobaczyć ofiarę, chłopak około dziewiętnastu lat, gdy przyjrzała się bliżej twarzy chłopaka miała wrażenie, że skądś go zna. Musiała sobie tylko przypomnieć, wtedy przed oczami stanęło jej zdjęcie z pokoju Adama, gdzie stoi wraz z kolegą nad Tamizę, ów chłopak miał czerwony t-shirt z napisem OKAY, zerknęła na chłopaka. Miał tą samą bluzkę, i to nie może być prawda, a to jest on...
- NIE! - zawyła Kelly i wybiegła z mieszkania, a Greg pobiegł za nią.
- Co się dzieje!?
- Znam go - łkała dziewczyna, była taka przerażona, co powie Adamowi. - Ja go znam, to najlepszy przyjaciel mojego brata, to Peter Ilassy...

Adam karmił Claudię gdy zadzwoniła roztrzęsiona Roxanne, powiedziała jedynie tyle, że zaraz z Willem i Kelly będą w domu. Matka była przerażona, coś musiało się stać, tylko co. Skończył karmić córkę i położył ją na dywanie wśród lalek, którymi tak uwielbiała się bawić. Po paru minutach w drzwiach domu stanęła blada jak ściana Kelly i William, który podtrzymywał ją by nie upadła. Pomógł ojczymowi posadzić ją na sofie, po chwili pojawiła się Roxanne z szklanką wody, Kelly wypiła trochę, resztę niestety wylała, była cała roztrzęsiona. Co się mogło stać zastanawiał się Adam.
- A..Adam... ja zupełnie nie wiem jak to powiedzieć - zaczęła Roxanne. Uznała, że lepiej będzie jak syn dowie się od razu, Kelly narazie nie była w stanie powiedzieć cokolwiek. - Peter... Peter nie żyje...
Adam zachwiał się, myślał, że zaraz upadnie. Znowu kogoś tracił, dlaczego on. Łzy popłynęły jak strumień rwącej rzeki. Złość opanowała całe jego ciała, złość, ból, cierpienie. Zawył i pobiegł do swojego pokoju ciągle płacząc i krzycząc na cały głos, po drodze zaczepił o wazon, który spadł na ziemię i roztrzaskał się na kawałki. Adam nie dbał o to, znowu kogoś stracił, jednak tym razem najlepszego przyjaciela. Dlaczego znowu cierpi...
Znasz to uczucie gdy raz to raz ten cholerny czarny anioł wbija ci nóż w plecy, gdy sprawia, że cierpisz. Anioł, diabeł, śmierć odbiera ci wszystko, dlaczego!? Dla własnej uciechy, dlaczego zabija tych, na którym nam najbardziej zależy. Czy on wie co to szczęście? Czy on wie co to miłość? Śmierć wchodzi z swoimi butami niespodziewanie w czyjeś życie, zabiera tych najlepszych, zabiera tych najważniejszych...
Od śmierci Petera minął już równo miesiąc, Adam całkowicie pogrążył się w smutku, przez pierwszy tydzień nie jadł i nie pił, praktycznie nie wychodził z swojego pokoju. Nawet nie zajmował się Claudią. Ciągle ze łzami w oczach oglądał album ze zdjęciami z wycieczek czy wakacji nad morzem, oglądał i wspominał jaką wspaniałą przyjaźń miał z Peterem. Jak cholernie żałował, że pokłócił się z nim, jak żałował, że nie wybaczył mu, choć powinien. Roxanne starała się nie naciskać syna, lecz prędzej czy później będzie musiał się z tym zmierzyć. Claudia już zaczęła się dopominać o ojca, codziennie mówiąc tata, którego jednak przed ostatnie dni wcale nie widziała.
Kelly doszła do siebie i za punkt honoru postawiła sobie odnalezienie sprawcy morderstwa, nie dla niej samej, dla Adama. Przepytała całą rodzinę całe mieszkanie przeszukała nie znalazła jednak nic, zostawał jedynie salon, lecz wspomnienia z tamtego dnia były zbyt straszne. Wciąż przed oczami miała ten sam obraz, chłopak z roztrzaskaną głową w kałuży krwi. Ale zabójca wiedział co robi, żadnych poszlak, nic zupełnie nic. Była załamana tą sytuacją. Greg również jej pomagał, wkońcu byli partnerami. Ale jednak Greg nie wiedział pewnych faktów, nie połączył ich, Kelly musi pogadać z Adamem, jednak na mieście spotkała Mike'a.
- Hej kotku - powiedział mężczyzna.
- A cóż to za okazja, że nachodzisz mnie w pracy? - zapytała z nutą zadowolenia w głosie.
- Mam wolne popołudnie, więc pomyślałem, że możemy wyskoczyć za miasto - powiedział charyzmatycznie Mike.
- Dobrze wiesz, że pracuje, a pozatym wolne zrobię sobie dopiero wtedy jak odnajdę mordercę Petera Ilassy'ego.
- Serio, nadal to ciągniesz?
Kelly wzięła łyk soku i powiedziała.
- Nadal, a pozatym muszę pogadać z Adamem, wpadłam na pewien trop - oznajmiła dziewczyna.
- Czyli? - zapytał chłopak.
- W pokoju Petera znalazłam zdjęcie, przedstawia dziewczynę, jej również podpisanie Victoria Poscald...
Mike upuścił szklankę na podłogę...

niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział XXVII

Amanda siedziała sama w domu, przed nią leżał pistolet i kartka, która wypadła z folii po broni. Dziewczyna miała łzy w oczach, jeszcze raz zerknęła na kartkę...
Zabij Tony'ego, tylko tak to zakończymy raz na zawsze...
Mike
Łzy płynęły po ślicznej twarzy dziewczyny, nie rozumiała dlaczego ma zabić chłopaka, nie chciała zrozumieć. Chciała z tym skończyć, ale doskonale wiedziała, że nie będzie to takie łatwe. Tony znajdzie ją wszędzie gdziekolwiek się uda, nie może, przed nim nie da się wcale uciekać... Dziewczyna wzięła broń do ręki, znała tylko jeden sposób, ale nie może Tony się o tym później dowiedzieć, musi to słyszeć. Wyciągnęła telefon z brązowej torebki, która leżała na podłodze i zatelefonowała do więzienia w Glasgow, gdzie przebywał Tony przed osiemnaście lat za zabójstwo Evy Howard, z Londynu przeniósł się do więzienia w Glasgow by podczas przepustki mógł się spotkać z nią spotkać lub by dziewczyna mogła przyjeżdżać na widzenia. 
Po krótkiej rozmowie z sekretarką została połączona z Tony'm.
[T] - No hej, co tam Amanda?
[A] - Mam dla ciebie ważną wiadomość...
[T] - To żądaj widzenia.
[A] - Załatwimy to przez telefon.
Amanda ze łzami w oczach podniosła pistolet na wysokość swojej głowy i pożegnała się z chłopakiem.
[A] - Żegnaj Tony.
Chłopak już miał na nią nawrzeszczeć gdy usłyszał strzał i łoskot upadającego ciała i telefonu na drewnianą podłogę. Amanda popełniła samobójstwo, Tony zaklął głośno.

William, Roxanne i Adam obserwowali bawiącą się Claudię w salonie. Od kilku dni obserwowali ją non stop, nie spuszczali jej z oka nawet w nocy. Pięć dni temu Adam z córką był na badaniach kontrolnych i lekarz zalecił masę badań, wkońcu chłopak dowiedział się, że jego córka jest chora na Pląsawicę Huntingtona. Już wcześniej zauważyli, że Claudia macha nogami czy rękami, lecz uznali, że dziecko jest bardzo żywe. Teraz wiedzieli wszystko, po rozmowie z matką Evy dowiedzieli się, że jej dziadek chorował na tą chorobę, jednak wczesne wykrycie pozwoliło na dożycie jej dziadka do dwudziestu pięciu lat, i choć schorzenia choroby pojawiały się dopiero po trzydziestym roku życia coraz częściej te objawy pojawiały się w wcześniejszych latach życia, ale nigdy w drugim roku życia. Chłopak się załamał, jak ma studiować gdy jego córka jest nieuleczalnie chora.
William z wielkim szacunkiem spoglądał na syna, był taki młody, a taki odpowiedzialny. Nie patrzył na siebie, dbał o matkę, córkę i nawet troszczył się o Kelly. Dawał tyle dobra innym ludziom, lecz sam nigdy tego dobra od drugiego człowieka nie zaznał.
- Adam nie przejmuj się tak - powiedziała Roxanne. Od chwili gdy chłopak usłyszał o chorobie córki nie spuszczał jej z oczu, nie jadł, nie pił, nie odzywał się do nikogo. Zupełnie zatracił wiarę. Kobieta wiele razy widziała jak Peter dzwoni do niego czy pisze sms'sy, lecz Adam jakby wcale z nim nie chciał gadać. Zamykał się w sobie, nie dopuszczał nikogo, nawet Kelly. Wcześniej to starsza siostra miała jakikolwiek wpływ na brata, a teraz nawet ona nic nie wskórała. Adam nie chciał z nikim gadać, nie chciał by ktoś mu współczuł, czuł się tak cholernie źle, dwa lata temu stracił kobietę swojego życia, Eva Howard umarła, teraz po paru latach miał stracić Claudię, jedyny żywy obraz Evy jaki mu pozostał. Adam tak bardzo chciał zginąć, wtedy razem z Evą, nie chciał już tak dłużej cierpieć...
- Łatwo ci mówić - odparł po dłuższej chwili.
- Idz połóż się spać, razem z mamą popilnujemy Claudii - Wiliam podszedł do syna pomógł mu wstać z podłogi, a potem wziął wnuczkę na ręce i podszedł do okna, Adam udał się na górę do swego pokoju. - Serce mi pęka jak widzę gdy tak cierpi...
- Nie tylko tobie - Roxanne podeszła do męża. - Tyle się musi nacierpieć, boże, czy on kiedykolwiek zazna spokoju życia...
- Musimi być blisko, wybacz, że to powiem, ale obawiam się, że nie wytrzyma śmierci Claudii. Ja wiem, wiem co mówię, ale zobacz w jakim jest on stanie, przecież sama mówiłaś, że to żywe odbicie tej Evy, jest wkońcu jej córkę, a Adam co on wówczas zrobi?
- Nie wiem Will - Roxanne naszły łzy do oczu. - Jest taki dzielny, trzyma się, mimo tego wszystkiego walczy, najwspanialszy syn jakiego mogłabym sobie wymarzyć. Nie wiem co możemy jeszcze zrobić, wzięłam miesiąc wolnego, cały swój urlop by mu pomagać, ale sama też widzę co się dzieje, jeśli coś się stanie Claudii to on tego nie wytrzyma...
- Musimy obserwować ich oboje - powiedział mężczyzna i położył dziecko wśród zabawek. Dziewczynka znów mimowolnie machnęła rękami rozwalając zabawki wokół niej.
Kelly wiodła szczęśliwe życie, przyjęto ją do wydziału zabójstw w londyńskiej policji, po dwóch miesiącach znajomości przeprowadziła się do Mike'a. Mężczyzna był czarujący, tak bardzo się kochali, lecz Mike wiedział, że im dłużej żyje z Kelly tym dłużej okłamuje, a tego nie chciał. Trudno mu było uwierzyć, ale po raz pierwszy zakochał się w dziewczynie, w dziewczynie którą musiał zabić...

Peter nie wiedział co może jeszcze zrobić, Adam wcale się z nim nie kontaktował od dnia w którym dowiedział się o ich kłamstwie, odkąd zobaczył jak Peter z Victorią okłamywali go przez rok. Chłopak nalegał by powiedzieć mu prawdę, lecz dziewczyna chciała ukryć część dość istotnych faktów.
- Muszę mu powiedzieć - powiedział nagle. - Zle mi z tym, Adam musi wiedzieć czy ci się podoba czy nie
- Wiesz jakie będą konsekwencje - powiedziała Victoria. Od ponad roku mieszkała z Peter'em, rodzice kupili chłopakowi mieszkanie, więc bez ich zgody i wiedzy mieszkali pod jednym dachem.
- Gówno mi interesują, zrobisz wszystko by wyjść na niewiniątko i zdobyć znowu Adama, a to, że jesteś zwykłą kurwą odłóżmy na bok. Victoria wzięła młotek kuchenny do ubijania mięsa i ruszyła w stronę chłopaka...

środa, 6 sierpnia 2014

Wybiło nam 7000 wejść!

Stało się! :D
Mój blog HISTORY OF ME.ADAM ma już ponad 7000 wejść, dziękuje Wszystkim, którzy przyczynili się do tego sukcesu :)
Dziękuje czytelnikom, którzy czytają mojego bloga, mam nadzieję, że fabuła nadal się podoba tak jak na początku :)
16 czerwca powinniśmy obchodzić roczek HOMA :D boże jak to brzmi haha, jednak odbyło się bez tortu i prezentów. Po prostu dziękuje, że jesteście ze mną :*
Kolejna notka powinna ukazać się sobota/niedziela :)
Take Care And Wait For Next Chapter History Of Me. Adam :)

środa, 30 lipca 2014

Rozdział XXVI

 Peter wrócił do domu, w salonie siedziała dziewczyna i oglądała TV...
- On wie - powiedział. - On wie
Dziewczyna ze strachem w oczach zerknęła na niego...
Victoria tępo patrzyła się w wyłączony telewizor, Peter chodził od ściany do ściany w salonie. Był wkurzony, był taki zły, jak mógł się wplątać w tą głupią intrygę, nie wierzył, no po prostu nie wierzył, że dał się w to wciągnąć. Tamten dzień, ciągle śnił mu się po nocach, już miał wychodzić, że szpitala gdy doktor Rewdlan powiedział, że ma się udać do jego gabinetu, tam na łóżku leżała Victoria Poscald, potem powiedziała jaki ma plan, że nie chciała niby popełnić samobójstwa, że cieszy się, że żyje... Ta jasne...
- Przestań chodzić w kółko - po dłuższej chwili ciszy odezwała się dziewczyna.
- Czy Ty zdajesz sobie sprawę jak ja czuje!? Victoria doktor Rewdlan uratował Ci życie, potem hajsem przekabaciłaś go, potem mnie, teraz mój najlepszy kumpel dowiedział, że go przez ostatni rok okłamywałem na Twój temat - Peter myślał, że zaraz dostanie zawału serca. Bał się tak bardzo, chciał tylko pomóc, zawsze chciał pomagać, ale wychodziło już jak wychodziło...
- Peter, ja rozumiem ciebie, myślisz, że tez się czuje OK, okłamałam chłopaka, którego kocham...
- Skoro go kochasz to idź do niego, wiesz gdzie, zostaw mnie w spokoju - powiedział chłopak i poszedł do swojego pokoju, zamykając drzwi tak by dziewczyna słyszała jego gniew....

Roxanne, William byli bardzo szczęśliwi, Claudia uwielbiała dziadków, Adama ubóstwiała.  Chłopak skończył liceum o profilu medycznym, przed nim studia. Adam planował znaleźć pracę gdzieś  w Londynie gdzie zresztą chciał studiować, musiał pożegnać się z planami studii w Oxfordzie, teraz najważniejsza była dla niego Claudia i jej szczęścia. Będzie się uczył w Londynie, gdzie postara się też o pracę.
Adam nie mógł spać tej nocy, ciągle dzwoniły mu słowa Amalie w głowie 'Adam, ujmę to tak, wydaje mi się, że ona nie była by zdolna zabić się gdy tylko ciebie poznała, byłeś chłopakiem jej marzeń. Pragnęła ciebie, wiem, że uciekła i wogóle, ale musiała udawać do pewnego czasu, kiedy chciała uciec to miała nadzieję, że uciekniesz z nią' Jak bardzo się mylił co do niej, jak ona mogła go postawić w takiej sytuacji, przecież ona chyba nie myśli, że wróci do niej i będzie jeden wielki happy end. Gdy tak o tym rozmyślał, wierzył i nie wierzył aż w końcu...zerwał się z łóżka i zadzwonił do Amalie
[A] - Hej. Wiesz już coś?
[Adam] - Ona nie żyje, a trumna!?
[A] - Muszę ciebie zmartwić, zadbała o wszystko, ponoć jej ciało było zbyt zmasakrowane by trumna była otwarta, najprawdopodobniej razem z Peterem nakładli czegoś do trumny na jej wagę.
[Adam] - To jest popieprzone, muszę spotkać się z Pitem, muszę, przez telefon był dziwny.
[A] - To goń, jak się czegoś dowiesz to dzwoń...
Adam zerknął na zegarek, było za dwadzieścia szósta, autobusy już kursują, chłopak ubrał się i wyszedł z domu. Musi pogadać z przyjacielem, musi się wkońcu dowiedzieć, nie może już tak dalej żyć...
Adam bez pukania wpadł do domu kolegi, Peter stał oszołomiony w salonie, nie spodziewał się takiej reakcji  po Adamie.
- Co ty tutaj robisz!? - zapytał zaskoczony.
- Wiesz doskonale w jakiej przychodzę sprawie - Adam czuł się wkurzony, miał prawo być wkurzony. - Mów wszystko na temat dnia śmierci Victorii Poscald..
- Stary, mówiłem ci, że nic nie wiem - Petera ogarniał coraz większy strach.
- Nie pieprz mi tu, mów co wiesz - powiedział Adam. W tej chwili drzwi od łazienki otworzyły się i stanęła w nich rudowłosa dziewczyna. Była ubrana w jeansy i zielony T-shirt, rude włosy były bardzo długie, ale tej twarzy nie mógł zapomnieć, tej twarzy nie dało się zapomnieć... Victoria...
Adam zawył i wybiegł z domu Petera, miał łzy w oczach, jego była dziewczyna i najlepszy przyjaciel okłamywali go przez cały rok od jej niedoszłej śmierci.  Adam czuł się taki samotny, tyle musiał się nacierpieć gdy wyjechał do Nowego Yorku, potem zostawił Claudię na trzy miesiące, egzamin szkolny zawalił, ciekawe czy gdziekolwiek go przyjmą, a teraz jeszcze to. Jedyne czego teraz pragnął to wziąć w objęcia Claudię i Evę...
- No to super, kurwa super - Peter usiadł na sofie i się kompletnie załamał. Jak on mógł do tego doprowadzić...
- Peter, musimy z nim pogadać - powiedziała przerażona dziewczyna, sama nie wiedziała po co wychodziła z łazienki. - On musi zrozumieć czemu wtedy to zrobiliśmy, inaczej znienawidzi nas na zawsze...
- Tobie może i wybaczy, a ja!? - Peter miał łzy w oczach. Czuł się jak ostatni drań, okłamywał przyjaciela w imię czego, w imię kurwa czego...

Amanda siedziała sama w domu, przed nią leżał pistolet i kartka, która wypadła z folii po broni. Dziewczyna miała łzy w oczach, jeszcze raz zerknęła na kartkę...
Zabij Tony'ego, tylko tak to zakończymy raz na zawsze...
Mike


Rodział 26 oddaje w Wasze ręce, wybaczcie tą przerwę, nie planowałem jej...
Mam nadzieję, że fabuła mojego opowiadania się Wam nadal podoba :)
Jeśli przeczytaliście, to proszę skomentujcie, mała notka zawsze mnie cieszy :)

niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział XXV

Kelly uwielbiała chodzić do GALAXY CLUB w Londynie, Adam ją tutaj zaprowadził, a ona pokochała to miejsce. Super koncerty, świetne napoje, przekąski, nawet spoko ludzie, nic dziwnego, że na wieczorne imprezy ściąga tutaj tysiące ludzi. Dziewczyna jak zwykle zabawę zaczynała od alkoholu, przy barze spotkała chłopaka.
- Hej - przywitał się. Kelly uroczyło jego niebieskie oczy, te blond włosy i ta cudowna, uśmiechnięta twarz. Zaskoczyło ją, że taki przystojniak zagadał właśnie do niej.
- Hej - odpowiedziała. - Co tam?
- Nawet dobrze, uwielbiam ten klub, zawsze się coś dzieje, i można spotkać super laski...
- Czyli wyrywasz co się da!?
- Hehe, tego nie powiedziałem. Nazywam się Mike, miło mi :)
- Kelly, mi również - powiedziała dziewczyna. - Widzę, że nie pierwszy raz w Galaxy?
- Tak, przychodzę tutaj zawsze co sobotę, a Ty?
- Ja, hmm, od roku mieszkam w Londynie, brat mnie tutaj zaprowadził, więc jak mam ochotę to często tutaj bywam.
- Aha, dasz zaprosić się do tańca? - zapytał, a Kelly oddała mu się bez reszty. Chłopak był wniebowzięty...

Adam gnał przez pół Londynu by zobaczyć się z Amalie, nie wiedział dlaczego koleżanka napisała, ale musiało być to cholernie ważne, bo zaledwie kilka godzin temu wrócił do Londynu, ale obiecał odwiedzić ją w domu. Dziewczyna zmieniła się nie do poznania, podrosła trochę, wkońcu zachodowała dłuższe niż do ramion włosy, delikatny makijaż, nareszcie jakieś dobrane ciuchy. Wyglądała zupełnie inaczej niż przed trzema laty gdy widział ją ostatni raz na zakończeniu gimnazjum.
- Amalie to Ty? - Adam był zszokowany.
- A gdzie całusek i cześć!? - wrzasnęła dziewczyna w drzwiach. Jednak tylko z zewnątrz się zmieniała, charakterek pozostał.
- Hej hej. Czemu muszę gnać się przez pół miasta do ciebie, skąd wogóle wiesz, że wróciłem?
- Peter, jakoś gadaliśmy, spytałam się co u ciebie bo zawsze mieliście dobry kontakt, i wtedy się tego wszystkiego dowiedziałam. Serio masz dziecko!? A Victoria? - dziewczynie naszły łzy do oczu.
- Nie przejmuj się, wszystko pod kontrolą - powiedział i udali się do salonu. - O czym chcesz pogadać?
- Adam, tylko ja nie wiem od czego zacząć, chodzi mi o Victorię - chłopaka zamurowało. Amalie nigdy nie okazywała zainteresowania przyjaciółką chłopaka, nigdy zresztą się o nią nie pytała. - Wydaje mi się, że ona nadal żyje...
- Co!?
- Słuchaj, wiesz co stało się z Tony'm, niby zginął, a jednak żyje, ja trochę ją znałam, ale nigdy ci nic nie mówiłam bo myślałam, że prędzej czy później zerwiesz z nią kontakt jak wszyscy.
- Jacy wszyscy?
- Nie byłeś jedynym, którego poznała, kiedy reszta dowiadywała się o tym Tony'm to od razu zrywali z nią kontakt, a ty jesteś pierwszym, który chciał jej pomóc. Ona chciała uciec, może nie było tego po niej widać, ale ona bardzo chciała uciec od niego, a tylko ty mógłbyś jej pomóc...
- Nie rozumiem...
- Adam, ujmę to tak, wydaje mi się, że ona nie była by zdolna zabić się gdy tylko ciebie poznała, byłeś chłopakiem jej marzeń. Pragnęła ciebie, wiem, że uciekła i wogóle, ale musiała udawać do pewnego czasu, kiedy chciała uciec to miała nadzieję, że uciekniesz z nią - chłopaka dobijały coraz bardziej te informacje. Victoria żyje? Samobójstwo to tylko przykrywka do nowego życia!? - Tej nocy kiedy trafiła do szpitala potym jak Bob, jej brat, ją znalazł Peter miał dyżur w szpitalu, właśnie w tym szpitalu, a ona go znała, w dodatku sekcji zwłok dokonał ten sam lekarz, który rzekomo uznał za zmarłego Tony'ego Dreish'a. Uważam, że ona żyje, próbowałam zagadać na ten temat z Pitem, ale wściekł się jak nigdy i zostawił mnie w kawiarni, on ma coś z tym wspólnego...
- To nie możliwe, Amalie, przecież to byłoby mega chore, jak można udać własną śmierć by dostać nowe życie!?
- Cały czas myślała o Tobie i bracie, jeśli by znikła nagle, Tony by was dopadł i torturował aż by ona wróciła, tak może mieszkać nawet w Londynie i nikt o niczym nie będzie wiedział.
- Ale to przecież nie jest możliwe, przecież to jakiś kryminał, a nie życie nastolatków...
- Mój kuzyn jest policjantem, akt śmierci Victorii nie jest pełny, ciekawe czemu!?
 Wtedy Adama coś ruszyło, a jeśli słowa przyjaciółki są prawdą, jeśli Victoria rzeczywiście żyje, zgadzał się z jej słowami o ucieczce, była smutna gdy musiała uciekać razem, a jej śmierć, była dla niego wstrząsem, nigdy nie myślał, że Victorią stać na odebranie sobie życia, była równie zagubiona jak on dwa lata temu. Uwierzył Amalie, niepełny akt śmierci, ten sam lekarz i jeszcze wściekły Peter na słowo o Victorii, której nie lubił, nigdy nie darzył jej sympatią...
- Ale jak to sprawdzimy!? - zapytał.
- Musisz pogadać z Peter'em, możliwe, że i tak nic ci nie powie, ale musisz spróbować...

Kelly została uwiedziona przez Mike'a, pojechała z nim do jego domu, nie wiedziała kim jest chłopak, ale była zbyt pijana by racjonalnie myśleć. Mike miał w głowie własny plan, nie pozwoli Tony'emu zabić jej, ochroni ją, lecz najpierw trzeba będzie się z małolatą pobawić...

 Peter wrócił do domu, w salonie siedziała dziewczyna i oglądała TV...
- On wie - powiedział. - On wie
Dziewczyna ze strachem w oczach zerknęła na niego...

wtorek, 15 lipca 2014

History Of Me. Adam - Od głupiej wizji po bloga...

Dzisiaj bez rozdziału, bardzo długo przybierałem się by napisać tą notkę o pomyśle na bloga, uważam, że jest ważna jak i w moim życiu jak i w opowiadaniu. Niestety jestem trochę uczuciowy co sprawia, że wychodzę na kogo wychodzę :)
Pomysł na założenie bloga z opowiadaniem towarzyszył mi odkąd stworzyłem swojego pierwszego bloga My Little World, jednak nie mogę zacząć pisać bez bohaterów, bez fabuły, bez jakiegokolwiek pomysłu...
Ponieważ ja poznałem wiele cudownych ludzi przez internat, w tym swoją najwspanialszą Bratnią Duszę( tak istnieje coś takiego, i cudownie jest mieć taką osobę) to wiedziałem, że Adam pozna kogoś w necie, i tak dalej dalej. Dodawałem przyjaciół, rodzinę, kolejne miejsca, nowe wątki by akcja nie stała w miejscu. Początkowo miałem inną wizję swojego opowiadania,  lecz z czasem przychodziły nowe, lepsze pomysły, które starałem się realizować w kolejnych rozdziałach. Tworzyć coś co zaciekawi czytelnika, sprawi, że zechce wrócić do bloga to najtrudniejsza rzecz w całym blogowaniu, gdyby nie Wy czytelnicy nie miałbym dla kogo pisać... Starałem się by akcja była ciekawa, by każdy rozdział kończył się surprise i byście mieli tysiące pytań w głowie - what now what next, byście chcieli wrócić. Wydaje mi się, że udało mi się to realizować bo te ponad 6500 wyświetleń bloga nie wzięło się znikąd. Dziękuje Wszystkim, że jesteście ze mną i czytacie :)
Przepraszam za te moja przerwy w pisaniu, ale nic na siłę, dlatego miałem kilka przerw w blogowaniu :)
Tak chyba wygląda pomysł na HOMA :D
Na koniec chciałbym powiedzieć dlaczego imiona moich bohaterów są właśnie takie :)
Adam - bo tak ma na imię mój ukochany brat, niestety nie żyje
Roxanne - wzięte zupełnie przypadkowo z TV :D
Victoria - mam sentyment do tego imienia, imię mojej prababci, jest takie uniwersalne, pasuje nawet w 21 wieku :P
Peter - bo się fajnie odmienia na Pit :D
Mindy - pasowało mi do bogatej nastolatki xD
Garett - ma przywodzić na myśl osiłka, którym jest bohater
Fred - bo akurat szczerze tak mi się napisało w rozdziale, zupełnie nie wiem czemu, czytam czytam, Fred!? :O no to niech będzie Fred :D

Kolejny rozdział już wkrótce :)

niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział XXIV

Adam powoli zbierał się do pakowania, pozostał mu tydzień w Nowym Yorku, wszystko zostało ustalone, decyzja podjęta - Adam po osiemnastce wraca do Londynu, będzie dalej mieszkał z Roxanne, Williamem, Kate i córeczką Claudią. Chłopak bardzo cieszył się na powrót do rodzinnego domu, wprawdzie nie mógł narzekać na warunki u ojca, ale wolał i tak mieszkanie matki. Mieszkał z nią przez siedemnaście lat swojego życia, ojca nigdy nie znał, i nie chciał go poznawać...
Było mu trudno, ale ostatecznie pogodził się z jego obecną sytuacją - Eva, matka Claudii nie żyje, Victoria popełniła samobójstwo, a Amanda uciekła, choć tej ostatniej wcale nie żałował, będzie dobrze, wierzył w to. W NYC uczęszczał do prywatnego liceum medycznego, docenił starania ojca, ale okazało się, że to sprawka Taylor, która go bardzo polubiła, z wzajemnością.
- Gotowy na powrót do normalnego życia? - spytał Fred i wszedł do pokoju syna.
- Tak - odpowiedział Adam i wrócił do pakowania.
- Chciałbym, jeśli oczywiście wyrazisz zgodę by czasem przylecieć do nas do Nowego Yorku. Wiem, że wolisz Roxanne, ale jesteś moim synem, Claudia jest moją wnuczką - chcę was bliżej poznać - oznajmił mężczyzna.
- Okej, jeśli będę miał czas będę wpadał - powiedział Adam.
- Wybacz, że rok temu obróciłem twoje życie o sto osiemdziesiąt stopni, ale po prostu chcieliśmy z Taylor Ciebie poznać i byś ty nas poznał.
- Okej, dziękuje.
Fred poszedł do pracy, a chłopak położył się na łóżku, brakowało mu jego przyjaciół - Petera, Mindy i Garetta. Tęsknił za nimi, choć utrzymywali dalej kontakt. Peter chodził do liceum, i na ostatni rok jedzie na wymianę kulturową do Australii, kraju, który tak uwielbia. Mindy też kończy liceum w Paryżu, wydaje własną, debiutancką płytę, rozstała się z Garettem, który nie dostał się do drużyny koszykarskiej w Paryżu i wrócił do Londynu, gdzie chodzi do tego samego liceum co Peter, zostawił sport i popadł w nałóg - papierosy, i jak mówił Peter nie zamierza z tym skończyć, uważa, że przez Mindy nie dostał się do drużyny bo ona go ciągała po galeriach. Cała Mindy...

Tony szedł przez las do domu, który tak bardzo chciał odwiedzić, dom Amandy. Gdy wyszedł z lasu jego oczom ukazał się niewielki drewniany domek, gdzie na obrzeżach Glasgow mieszkała dziewczyna, chłopak myślał, że mieszka z rodzicami, ona jednak mieszkała sama. Parcelę otaczały drzewka i krzewy idealnie utrzymane w porządku, Amanda była ogrodniczką - sprzedawała sadzonki i zajmowała się ogrodami, z tego żyła. Przeszedł przez plac trawy i zapukał do tylnych drzwi. Po krótkiej chwili drzwi otworzyły się i stanęła w nich Amanda, widać było, że właśnie wstała.
- Witam - przywitał się chłopak. - Jest już południe, a ty dopiero na nogach!?
- Wczoraj cały dzień zapierdalałam w ogródku państwa Holls, a wieczorem musiałam ogarnąć dom, zasnęłam koło trzeciej w nocy - wyjaśniła dziewczyna.
- Okej okej, kontakt odnowiony? - zapytał.
- Chłopie, nie zamierzam odnawiać żadnego kontaktu, oni nadal mieszkają w Fulwell Cross, zajedź tam i wwal mu kulkę w łeb, przynajmniej będziesz miał pewność, że zginął - powiedziała Amanda i weszła do środka.
- Nie znasz prawdy Amanda, nie umrze dobrą śmiercią, chce by cierpiał tak jak ona cierpiała - oznajmił Tony i usiadł przed wielkim TV w salonie.
- Kim była dla ciebie ta Victoria Poscald!? - zapytała wkurzona trochę dziewczyna.
- Victoria była moją siostrą, ale nie znała prawdy, czuwałem by miała dobre życie, ale jakiś frajer opuścił ją gdy ona bardzo go potrzebowała...
- Tony... serio!? - Amanda była zszokowana. Tony i Victoria byli rodzeństwem. - Kurde, czemu nic wcześniej nie mówiłeś?
- Amanda słuchaj, to bardzo delikatna sprawa, nie mogłem trąbić tak żeby wszyscy o tym wiedzieli - skłamał Tony. - Dlatego potrzebuje twojej pomocy, nim go zabije chcę wiedzieć za kim będzie cholernie tęsknił - Roxanne, William czy ta Kelly?
- On jeszcze przez tydzień będzie w Nowym Yorku - powiedziała.
- Tym lepiej, więc za kim?
- Hmmm, nie wiem, Roxanne lub Kelly. Nie sądzę by znał dobrze tego faceta, choć lepiej zostaw jego matkę w spokoju, zabaw się z Kelly.
- Dzięki, muszę już lecieć, wpadnę wieczorem - powiedział Tony. Ucałował dziewczynę w czoło i wyszedł, a Amanda rozpłakała się, nie wiedziała, że Victoria miała tak cudownego brata...
[T] - Hej Mike, miałeś rację ta bajka z podszywanym bratem dała radę. Amanda na serio mi uwierzyła, że ta suka była moją siostrą, tym bardziej nam pomoże.
[M] - Widzisz mówiłem, że musisz czymś ją zszokować...
[T] - Nie sądziłem, że tak łatwo da się wplątać w naszą intrygę, dzięki brachu...
[M] - Zawsze możesz na mnie liczyć, czegoś jeszcze porzebujesz?
[T] - Poszukaj w Londynie Kate Nickolson-Scott, OK?
[M] - Jasna sprawa...
Chłopak wsiadł do taksówki i pojechał na lotnisko, plan zabicia Adama właśnie się rozpoczął...

Mam nadzieję, że rozdział 24 się podoba? :)
Jeśli przeczytaliście prosiłbym o nawet najmniejszą notkę, - zawsze mnie to cieszy i pomaga pisać :)

piątek, 27 czerwca 2014

Rozdział XXIII

Nowy York, miasto tak wielkie, tak wspaniałe, że nie potrafiłbym tego opisać, porównując NYC do Londynu i tak wybrałbym Londyn ze względu, że znam je lepiej i jest hmmm bardziej normalne. Za trzy miesiące będę już pełnoletni i mój ojciec Fred nie będzie mógł mi kazać zostać z jego rodziną, wczoraj wróciłem z Londynu. Roxanne bardzo przeżywa to, że już prawie rok nie ma mnie w domu, William i Kate jakoś się trzymają, jakoś...
Nie mogę narzekać, Fred i Taylor dwoją się i troją by było mi dobrze, rozumiem ich starania, ale oni i tak doskonale wiedzą, że ja po osiemnastce i tak wrócę do Londynu. Z moich rozmyślań wyrywa mnie Tyler - żoną mojego ojca i matka mojego rodzeństwa.
- Hej - powiedziała swoim cichym, ale jakże melodycznym głosem.  - Wszystko dobrze?
- Tak - odpowiedziałem, niby co Ci mam innego powiedzieć. Jeśli chodzi o mojego ojca to rozumiem jego starania, ale ona, ja na niej miejscu miałbym to wszystko w dupie i dbał o tyłek swoich dzieci, a nie jeszcze obcego wciągał do domu, widocznie ona była inna. - Czemu pytasz?
- Jesteś jakiś cichy? Napewno wszystko dobrze? Nie masz żadnego problemu z Claudią? Tęsknisz za nią?
Na ostatnie trzy miesiące mojego pobytu tutaj Claudia została w Londynie, uważałem, że tak będzie najlepiej, dzieci Fred'a nie były do niej mile nastawione, a ona była jeszcze taka malutka. Dla mnie zawsze będzie malutka choć niedługo skończy dwa latka.
- Wiem, że z Claudią wszystko dobrze, w przeciwnym razie mama by dzwoniła. Owszem tęsknię, ale wytrzymam trzy miesiące tutaj, muszę się przyzwyczaić, niedługo zacznę studiować i nie wiem czy dobrym pomysłem będzie zabranie jej do akademika czy do mojego mieszkania...
- Nie chcesz studiować w Londynie?
- Nie wiem jeszcze, myślałem nad Oxfordem lub Cambridge, ale czy taki uczeń jak ja, ma szansę gdziekolwiek...
- Szansa zawsze jest, trzeba umieć ją wykorzystać - lubię rozmawiać z Taylor, możemy swobodnie pogadać na każdy temat, między nami nie ma tematu tabu. - Czyli jednak wracasz do Londynu?
- To było oczywiste od samego początku - oznajmiam. - Nie zrozum mnie źle, ja doceniam wasze starania, ale ja nie znam mojego ojca, to maska którą pokazuje, nigdy nie miałem z nim dobrego kontaktu i wybacz, ale nie wierzę by ten rok coś zmienił...
- Doskonale ciebie rozumiem, i przepraszam, ale muszę poruszyć ten temat - chyba wiem o jaki temat chodzi. - Chcę pogadać na temat Victorii, Evy i Amandy...
- Zależy co chcesz wiedzieć...
- Najlepiej wszystko.
- Hmmm, Victorię poznałem w necie, byłem naiwny, łudziłem się, że ona też mnie kocha, Spędziliśmy najcudowniejsze chwile mego nędznego życia. Mimo wielu wypadków i przeszkód, które stanęły nam na drodze zawsze ją kochałem, zawsze wierzyłem, że będziemy razem. Wtedy w parku nie chciałem wybuchnąć, chciałem z nią pogadać, ale moje nerwy puściły, powiedziałem o parę słów za dużo i jeszcze tego samego wieczora Victoria Poscald popełniła samobójstwo z mojego powodu - powiedziałem szczerze Taylor o sytuacji z Vicki.
- A Eva, chyba podczas związku z Victorią zrobiliście sobie dziecko - kobieta nie dawała za wygraną.
- Zgadza się, nie umiem powiedzieć którą z nich wówczas kochałem, nie nazwę też tego nigdy młodzieńczym wybrykiem bo tak nie było. Eva i ja, trudno było określić uczucia, które nas łączyły, ona mnie kochała, a ja? Czy wykorzystałem jej słabość do mnie? Nie, raczej nie, nie żałuje, i wiem, że Claudia zawsze będzie odbiciem tej cudownej sąsiadki do końca mojego życia - w sumie nie wiem czemu jej to mówię, czuję, że mogę jej ufać. - Victoria uciekła, to mnie najbardziej zabolało, to, że mnie zostawiła wtedy kiedy najbardziej jej potrzebowałem, ale potem okazało się być za późno...
- Rozumiem, że Amandę również darzyłeś podobnymi uczuciami? - wyczuwam ironię w jej wypowiedzi.
- Amandy nigdy nie kochałem, traktowałem ją jak przyjaciółkę i ona wiedziała, że nigdy nie będziemy razem, wiedziała to. Zaskoczyło mnie, że wydała moje życie Tony'emu, próbowałem ją zrozumieć, ale wystarczy, że by powiedziała słowo, a byśmy jej pomogli...
- Może to była agresja wobec nieodwzajemnionych twych uczuć?
- Tak uważasz? Nie sądzę, Amanda bała się, cholernie się bała i strach sprawił, że tego dnia dała mu te klucze, ale zrozumiała swój błąd za późno, niestety za późno, kiedy wylądowała w szpitalu i było wiadome wszystko, w sensie, że ona jedzie do tego ośrodka ucieszyłem się, nie chcę już widzieć Amandy - nikt jeszcze nie słyszał mojego wyznania na ten temat, nawet Roxanne.
- Mimo iż chciała ciebie uratować? Chciałeś by zniknęła z twojego życia? - Taylor jest zaskoczona.
- Tak, Amanda zawsze była dziwna, cieszę się, że zniknęła...
- Wybacz, że poruszyłam ten temat, ale bardzo chciałam dowiedzieć się prawdy, a tylko Ty mogłeś mi ją powiedzieć - Taylor patrzy mi w oczy i łapie mnie za rękę.
- Rozumiem, i mam do ciebie jedną prośbę, pogadaj z moim ojcem, on chyba i tak domyśla się mojej decyzji, ale chcę byś go przygotowała - oznajmiał kobiecie.
- Możesz na to liczyć z mojej strony...

Deszcz dzwonił po parapecie już od kilku dobrych godzin, w szpitalnej sali Amanda siedziała już spakowana i gotowa na powrót do Glasgow. Jej pobyt w ośrodku kończył się, a ona nie zamierzała go przedłużać. Teraz czeka ją powrót do domu i do normalnego życia, z niewielkimi problemami podeszła do okna. Kości już się zrosły, a kręgosłup choć się nie połamał to bolał ją nadal. Musi stosować jakieś maści i go ćwiczyć, to dawało skutek ból był coraz słabszy, ale był... Do sali weszła pielęgniarka :
- Pani Amando, telefon do pani...
- Już idę - odpowiedziała dziewczyna.
- Gdy podniesie pani słuchawkę proszę nacisnąć jedyneczkę - powiedziała pielęgniarka.
Amanda podeszła do stołu, który znajdował się w rogu sali i podniosła słuchawkę i wcisnęła numer jeden na klawiaturze.
- Witaj Amando - głos, którego nigdy by usłyszeć nie chciała, lecz doskonale wiedziała po co dzwoni.
- Witaj Tony.
- Doszły mnie słuchy, że jednak realizujesz nasz plan? Zdziwiło mnie to nie powiem, ale cieszę się... A więc ucięłaś kontakt z rodziną Nickolson, teraz musisz go odnowić - Tony nie da za wygraną, dopóki nie skończy.
- Przecież ona nie żyje - powiedziała sucho Amanda.
- Skoro ja nie mogę jej mieć, to on też nikogo mieć nie będzie - powiedział twardo Tony. - Daję Ci trochę wolnego i potem kochana, zabierz się do realizacji naszego planu - Kill Adam Nickolson...
- Haha, zabawny jesteś - powiedziała dziewczyna i odłożyła słuchawkę.
Wzięła dwie torby i wyszła z sali, z uśmiechem na ustach wyszła z ośrodka, zaczyna się jej nowe życie...


Wybaczcie mi tą wielką wyrwę w pisaniu, ale naprawdę zabrakło mi weny, co dalej...
Wena jest wredną suką, wpada często nieproszona i wymusza na mnie wiele dobrych rzeczy dla Was :D
Rozdział jest krótki, wiem, ale muszę na nowo przyzwyczaić się do pisania, choć kolejne będą już dłuższe, przynajmniej taką mam nadzieję :D
Rozdział 23 oddaję w Wasze ręce - byłoby mi niezmiernie miło, jeśli po przeczytani zostawilibyście małą notkę... 

sobota, 1 lutego 2014

Rozdział XXII

Roxanne właśnie kończyła pisać sprawozdanie z dnia dzisiejszego w pracy gdy do jej gabinetu wbiegła Sally. Wyglądała lekko na przerażoną...
- Szef chce ciebie natychmiast widzieć - powiedziała. - Nie będziesz zadowolona, a wiem co mówię, bo co pomyślę to tak zazwyczaj się dzieje.
- Dzięki - powiedziała Roxanne i udała się do pokoju szefa. W środku siedział jej szef oraz jakiś mężczyzna obrócony plecami, podziwiał widoki Londynu.
- Chciał pan mnie widzieć - powiedziała lekko poirytowana.
- Tak, jesteś osobą, która bardzo dobrze wywiąże się z tej roli - oznajmił zagadkowo mężczyzna. - Poznaj mojego nowego zastępcę. Przyleciał do nas z USA, przedstawiam Ci Fred'a Jacketton'a...
Roxanne zamarła gdy on popatrzył na nią i uśmiechnął się...
Nogi ugięły się pod kobietę gdy zobaczyła Fred'a, wtedy zrozumiała, że on nigdy nie da spokoju jej rodzinie, zwłaszcza, że teraz jest z William'em...
- Dzień Dobry Roxanne - powiedział i podszedł bliżej. - Mam nadzieję, że mogę mówić Ci po imieniu?
- Oczy..oczywiście - kobieta z trudem wypowiada te słowa.
- Coś nie tak panno Nickolson? - szef świdruje spojrzeniem parę.
- Nie, już wychodzę, a pana, panie Jacketton witamy w naszej firmie, i od jutra zapraszam do współpracy - powiedziała Roxanne i niemalże wybiegła z sali. Pobiegła do swojego gabinetu i z łzami w oczach zabierała dokumenty do swojej torebki by dokończyć je w domu, wtedy do gabinetu weszła Sally.
- Kochana co się dzieje? - przytuliła kobietę.
- Ja to co!? On nigdy nie da sam spokoju, a jak się dowie, że jestem z William'em to wpadnie w szał, dobrze, że nie wie gdzie mieszkam - powiedziała Roxanne i znowu zaczęła zbierać dokumenty do torby. - Będę pracować w domu, pózniej Ci je podrzucę albo Ty wpadniesz na Fullwell Cross...
Obok gabinetu zastępczyni szefa stał Fred Jacketton i uśmiechnął się na słowa Roxanne, kobieta się go boi, i niech tak zostanie...

Mindy kończyła sprzątać grób swojej babci, była wyczerpana. Był koniec lutego, mróz trochę odpuścił, a zwiędnięte kwiaty trzeba było zabrać i pozbierać stare znicze. Jej rodzice nie wierzyli, ona wychowując się z babcią byłą bardzo wierząca, zawsze co tydzień chodziła do kościoła, a potem na cmentarz by pomodlić się nad grobem ukochanej babci. Stwierdziła, że nie zaniesie wszystkich zniczy naraz do kosza, więc wzięła część i udała się w stronę kontenerów...
Właśnie przechodziła, obok nowego grobu, ponieważ był na końcu alejki i obłożony cały kwiatami, i wówczas torba pękła...
- Kurczę - powiedziała Mindy. Postanowiła trochę odpocząć i za chwilę wrócić się po nową torbę. Jej uwagę przykuła litera V na grobowcu pomiędzy kwiatami. Podeszła bliżej i podniosła wiązankę kwiatów. Jej serce zamarło - na grobowcu widniał napis :
Victoria Poscald 
urodzona 19 maja 1996
zmarła 15 luty 2014 
Boże zaopiekuj się jej duszą...
Mindy rozpłakała się, wprawdzie nienawidziła tej dziewczyny z całego serca, ale była zbyt wrażliwa. Przecież była tylko człowiekiem, co się stało, że umarła... Czytają wiązanki kwiatów domyśliła się, że nikt nie wie co się jej stało. Dlaczego straciła życie tak młodo, i czy Adam wie...!?
Myśli nie dawały jej spokoju, szybko uwinęła się z sprzątaniem, pojechała do domu się przebrać, a potem do Fullwell Cross...
Adam kończył właśnie odrabiać pracę domową gdy usłyszał telefon. Dzwoniła Mindy :
[M] - Hej, możesz przyjść na chwilę do parku?
[A] - Hej, tylko skończę odrabiać lekcje...
[M] - Adam, to ważna sprawa...
[A] - Ważniejsza od mojej nauki?
[M] - Adam do cholery złaź na dół i za dwie minuty widzę Cb w parku...
Chłopak nie miał wyjścia, zszedł na dół i udał się do parku. Blondynkę spotkał w tym samym miejscu gdzie ostatni raz widział Victoria. 
- Czemu wyciągasz mnie z domu po siedemnastej? - zapytał, choć od razu zauważył, że dziewczynie nie jest do śmiechu. - Co się dzieje?
- Adam, nie wiem jak Ci powiedzieć... - chłopak po raz pierwszy od wielu dni widział ją w takim stanie.
- Mów - powiedział i usiadł obok niej i chwycił za ręce.
- Adam, o boże - dziewczyna rozpłakała się. - Ona nie żyje, Victoria nie żyje...
Adam poczuł jak jego puls przyśpiesza, ręce zaczęły mu się trząść. Mimo iż ostatnio ją znienawidził to mimo wszystko było jedną z osób, które kochał. Eva umarła, Amanda odeszła z powodu Victorii, a teraz Victoria nie żyje. Jego życie to jakaś powalona gra, z której sam nie wie czy wyjdzie żywy. Przytulił Mindy do siebie i tak siedzieli w ciszy...
Roxanne po drodze do domu zajechała do swojego adwokata, nie pozwoli by Fred zniszczył jej to, na co z William'em i Adam'em tak długo pracowali. Wydawało się jej, że mężczyzna na zawsze opuścił jej życie, ale najwidoczniej się myliła. Wbiegła do budynku i z łzami na twarzy weszła do pokoju.
Mężczyzna spojrzał na nią zdziwiony, zdjął okulary i powiedział :
- Witam panno Nickolson, niestety nie mam dzisiaj dobrych wieści. Miałem do pani dzwonić, ale widać ubiegła mnie pani...
- Co się dzieje!? - spytała przerażona.
- Chodzi o pańskiego syna. Nie jest jeszcze pełnoletni, i jego ojciec ma prawo się ubiegać o uzyskanie pełnych praw  o jego wychowanie - powiedział i podał kobiecie plik kartek. 
- To niemożliwe - powiedziała Roxanne, a on uniósł brew w geście zdziwienia. - Fred wyrzekł się praw ojcowskich do Adama pięć lat temu.
- Czyżby? Pan Jacketton nigdy nie zrezygnował z praw do opieki nad swoim synem, a teraz, no cóż, mogę powiedzieć, że dzięki programowi opieki nad samotnymi nastolatkami ma jednak lepsze możliwości pod względem rozwoju pańskiego syna - powiedział adwokat i podał jej kolejny plik kartek.
Kobieta nie wierzyła ani swoich uszom ani oczom. Przecież sama widziała jak Fred zrzeka się praw do opieki nad Adam'em, ale najwidoczniej została oszukała, teraz sobie przypomniała, na spotkaniu zabrakło nawet jego adwokata, ale co wówczas podpisał jej były mąż. Ale było wyraźnie napisanie, że dzięki nowemu programowi opieki i rozwojowi nastolatków rodzice mogą się ubiegać o prawa do opieki nad dziećmi, a według tego co widniało na kartce Fred miał większe szanse by opiekować się Adamem. Kobieta wybiegła kancelarii i wsiadła do samochodu, wyjęła telefon i zadzwoniła do Fred'a.  
[F] - Witaj kochanie, jednak dzwonisz?
[R] - Nie masz prawa odbierać mi Adam'a, nie wiesz nic o swoim synu, Ty nawet nie potrafisz się nim opiekować...
[F] - Czyżby? Wkońuc to nie pod moim czujnym okiem zrobił dziecko jakieś przybłędzie...? Roxanne za późno. Zbyt wiele urzędów odwiedziłem by się teraz na Twoje błagania, wycofać, wystarczy, że podpiszesz kartkę, a zrobisz to. Staram się o lepszy byt dla naszego syna, Ty nawet swoją córunią nie potrafisz się zająć tylko z William'em się prowadzacie po mieście. Wiem wszystko co wiedzieć powinienem, mieszkaj sobie z swoją rodzinką w Fullwell Cross, ale Adam do osiemnastki będzie mieszkał w Nowym Jorku wraz z moją rodziną. Taylor załatwiła mu nawet dobre liceum, wybacz mi, ale szczęście chłopaka liczy się dla mnie bardziej. Szczęście Adam'a i Claudii.
Kobieta rzuciła telefonem w siedzenie, ze łzami w oczach  pojechała do domu...
Była siódma gdy Adam usłyszał budzik, był słoneczny poniedziałek, a on dzisiaj miał tylko pięć lekcji bo nauczycielka od angielskiego poszła na tygodniowe zwolnienie lekarskie, kończyć dwie godziny wcześniej - bezcenne. Jak każdy ranek wstał i poszedł na śniadanie, potem toaleta i pół godziny w autobusie i jest w szkole. Roxanne miała wolne i miała zająć się jego dzieckiem. Znowu zaczęły się nudne lekcje, jednak zauważył, że nie ma Mindy. Dziewczyna bardzo przeżyła śmierć Victorii, a jego wcale to nie ruszyło bo wkońcu skończył się ten koszmar. Tony w więzieniu, a ona nie żyje...
Koło godziny czternastej z liceum wyszła spora grupka osób, Adam jak zwykle na uboczu. Gdy zbliżał się na parking zobaczył jak jakiś mężczyzna świdruje spojrzeniem nastolatków, po chwili poznał kim jest ów mężczyzna - to Fred. Szybko wbił się w grupę osób idących na przystanek i pojechał do domu...
Roxanne odchodziła od zmysłów, był przy niej William, była też Kelly i jej adwokat, który dla zakończenia sprawy kazał podpisać jej kartkę Fred'a.
- Ja nie mogę sobie tego wybaczyć - ubolewała kobieta. - Nie zobaczę go aż do przyszłego maja. Wtedy Adam skończy osiemnastkę i zadecyduje z kim chce mieszkać. On mnie znienawidzi za to co zrobiłam...
- To było jedyne sensowne wyjście z sytuacji - powiedział adwokat. - Pański był mąż miał za mocne argumenty by pani mogła się bronić, ja rozumiem pańskie zrozpaczenie, ale to tylko rok, a pozatym Adam będzie musiał co trzy miesiące przylecieć do Londynu by zdać mi sprawozdanie. Tylko tyle udało mi się wynegocjować, bo jeszcze ja bym latał...
- Czy wówczas będziemy mogli go zobaczyć? - zapytała Kelly. Bardzo przeżywała obecną sytuację, nie tak dawno odzyskała całą swoją rodzinę, a teraz miała stracić jedynego brata...
- Oczywiście miejsce naszych spotkań dobiorą państwo by Adam mógł Was zobaczyć - powiedział mężczyzna.
- Jak to Was zobaczyć? - spytał Adam gdy wszedł do kuchni, nikt nie usłyszał jak chłopak wchodzi do mieszkania.
- Adam co Ty tu robisz? - zapytała przez łzy Roxanne.
- Jak to co, wracam ze szkoły - powiedział chłopak, lecz wyczuł, że ojciec na szkolnym parkingu i mama w płaczu nie wróży nic dobrego...
- Adam - zaczął William, lecz w tym momencie do mieszkania wszedł Fred.
- Witaj synu - powiedział i podał rękę synowi, który jej nie uścisnął. - Gotowi na podróż?
- Jaką podróż? - zapytał przerażony Adam. William podszedł i przytulił chłopaka, traktował go jak własnego syna. Ta sytuacja wzbudziła zazdrość u Fred'a.
- Adam, Twój ojciec przejął prawa do opieki nad Tobą dopóki nie będziesz pełnoletni, czyli do moja 2015 wówczas zadecydujesz z kim chcesz mieszkać. Do tego czasu wraz z Claudią, bo skoro jest Twoją córką to będzie z Tobą zawsze, zamieszkacie z Fred'em i Taylor w Nowym Jorku - powiedział William. Roxanne i Kelly były mu wdzięczne za to, a chłopak poczuł jak krew w nim buzuje. - Wytrzymasz, to tylko piętnaście miesięcy, a co trzy miesiące będziesz przylatywał do Londynu by zdać raport dla naszego adwokata. Chłopak popatrzył ze łzami na matkę, skoro Fred był lepszy to trudno, zamieszka z Claudią w NYC, ale najbardziej bał się, że Roxanne tego nie przeżyje bo jak...
Roxanne, Kelly i William patrzyli smutnymi oczami jak taksówka zabrała Fred'a, Adam'a i Claudię na lotnisko. Członka swojej rodziny mieli zobaczyć dopiero za trzy miesiące, dopiero w maju. Gdy samochód zniknął za rogiem Roxanne wybuchła płaczem...
- Boże, ja straciłam syna...

niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział XXI

- A więc to koniec Victorio Poscald, Twoje życie właśnie dobiegło końca - wypowiedziała te słowa i podcięła sobie prawy nadgarstek. Krew trysnęła i zaczęła wypływać na zlew. Z łzami w oczach i wielkim trudem podcięła sobie lewy nadgarstek. Krew zalewała umywalkę, Victoria cały czas płakała. Stała tak jeszcze przez kilkanaście minut :
- Kocham Cię Adam - powiedziała i upadła na podłogę....
W tym momencie do mieszkania wszedł Bob, jedyne co usłyszał to, że ktoś jest w łazience. Poszedł w tamtą stronę i zamarł. Na podłodze, we krwi leżała jego siostra - Victoria.
- Viki - krzyknął i podbiegł do dziewczyny...
Chłopak nie stracił głowy, zadzwonił po pogotowie i po kilkunastu minutach był już z siostrą w karetce, która na sygnale pojechała w stronę szpitala. Lekarze szybko zabrali ją na salę operacyjną by zaszyć rany i zatamować krew. Bob został przed drzwiami.
Po pewnym czasie z sali wyszedł lekarz, ręce miał we krwi, a jego mina mówiła wszystko...
- Przykro mi, ale pańska siostra nie żyje. Straciła za dużo krwi, za głębokie rany - mężczyzna popatrzył ze współczuciem na Bob'a. Mężczyzna popatrzył w oczy lekarzowi, i odszedł. Jego rodzice zginęli, teraz siostra popełniła samobójstwo. Nigdy nie był na to gotowy, choć był jeszcze młody to musiał zająć się siostrą. Niesamowite, że to Victoria właśnie odciągnęła go od samobójstwa, a teraz... a teraz ona właśnie tak straciła życie...
Jego życie legło w gruzach, rozpadło się niczym domek z kart. Następnego dnia Bob pojechał do domu pogrzebowego by zamówić trumnę dla siostry. Pogrzeb był bardzo symboliczny - był tylko on i ze łzami w oczach jak biała trumna zjeżdżała w dół, i została zasypana piachem. Po raz ostatni było dane mu oglądać siostrę. Po pewnym czasie złożono grobowiec i trumna zniknęła. Chłopak zostawił wielką wiązankę kwiatów oraz zapalił znicze i oddalił się ciągle płacząc...

Adama obudził krzyk Claudii, szybko wstał i podbiegł do łóżka gdzie spała jego córka. Mała dziewczyna gdy zobaczyła ojca uśmiechnęła się i pomachała do niego.
- Wstałaś już brzdącu? - zapytał chłopak. - Tatuś też musi wstać?
Claudia burknęła niezadowolona i wyciągnęła rączki do Adama, który wziął ją na ręce i poszedł na dół. Jak się okazało dom był pusty, gdzie byli wszyscy. Roxanne pewnie w pracy, William także, ale gdzie jest Kelly. Przecież jest sobota, gdzie można było być o ósmej rano. No cóż, sam zajmie się dzieckiem. Wsadził małą do jej krzesełka i zacząć przygotowywać jej śniadanie.  Wtedy do kuchni weszła Kelly. Chłopak się trochę zawstydził bo był w samych slipkach, a ona była dziewczyną. Nikt go tak nie oglądał, w tej formie był dostępny tylko dla Evy.
- Spokojnie, nie interesujesz mnie - powiedziała dziewczyna widząc zawstydzenie brata. Choć przez chwilę pożałowała, że jest jej bratem - wyglądał całkiem dobrze. Wysoki, dobrze umięśniony z pięknymi, zielonymi oczami. Wyglądał tak romantycznie choć był prawie nagi, dziewczynę przebiegł dreszcz podniecenia.  Był cudowny, ale był jej bratem i nie mogła nigdy z nim być.
- Heh, czyżby? - zapytał ironicznie. - Świdrujesz mnie wzrokiem kochana...
- Kochana, już nie siostra? - spytała z śmiechem na ustach.
- Daruj sobie - powiedział i poszedł się ubrać. Gdy wrócił Kelly zabawiała się z Claudią.
- Ooo, czemu się ubrałeś - powiedziała z wyrzutem. - Miałam taki ubaw.
- Bardzo zabawne, kochana siostrzyczko - wypowiedział słowa i dał kuksańca siostrze.
- Wiesz, mnie zawsze dziwiło dlaczego Ty nie masz dziewczyny? - Kelly celowo wkroczyła w ten temat. - Porządny, dobrze wyglądający i inteligenty chłopak jak Ty, a wieczny singiel.
- No i co z tego? - rzucił Adam.
- Chyba, że jesteś homo niewiadomo - powiedziała dziewczyna.
- Kto!? - chłopak się wzburzył. - Ja Ci dam homo...
Już miał złapać dziewczynę gdy do domu weszła Miny. Emanująca od niej radość udzieliła się Claudii, która roześmiała się na cały dom wymawiając przy tym tata. Wszyscy spojrzeli w jej stronę, a ona nadal się śmiała.
- Cudowne dziecko - powiedziała Mindy. - Adam masz szczęście, a ja dla Cb jeszcze większe. Udało się nam, dostaliśmy się do kolejnego etapu castingu w teatrze. Przed nami etap śpiewamy. Musimy im coś zaśpiewać w duecie i dostaniemy się do kolejnego, finałowego etapu.
- Wow, to super - powiedział Adam lekko wystraszony. Przecież on nie umie śpiewać.
- Polecam BRITNEY SPEARS ft WILL.I.AM - IT SHOULD BE EASY - wtrąciła się Kelly. Wzięła małą na ręce - Według mnie świetnie do Was pasuje...
- Dzięki - powiedziała Mindy i wyciągnęła swojego tableta i  włączyła odsłuch It Should Be Easy.
Piosenka zaskoczyła bardzo Adama, refren śpiewany przez will.i.am'a pokazał trochę go. Popatrzył na Mindy i wyłączył muzyk.
- Nie pasuje do nas - powiedział i poszedł do salonu. 
- No dobra, to co polecasz? - spytała trochę wkurzona.
- Nie wiem, wymyśl coś, a ja się dostosuje - powiedział i wyszedł do ogrodu. Usiadł na ławce i popatrzył się w stronę parku.
- Adam wszystko dobrze? - spytała się Mindy. - Jeśli nie chcesz brać udziału, Ok, nie weźmiemy, i wybacz, że tak ciebie męczę tym teatrem, ale Garret nie chciał, a ja bardzo chcę, a Ty świetnie grasz, nawet prezenterka Alice to powiedziała. Wiesz, ta niezbyt wysoka z długimi, kręconymi włosami, która była Tobą zachwycona.
- Pamiętam doskonale, jak wcisnęła mi kartkę z swoim numerem telefonu - powiedział chłopak i uśmiechnął się na myśl o tej dziewczynie. - Więc poćwiczmy It Should Be Easy. 
- Jesteś pewny? - zapytała zaskoczona dziewczyna, a Adam kiwnął głową.

Roxanne właśnie kończyła pisać sprawozdanie z dnia dzisiejszego w pracy gdy do jej gabinetu wbiegła Sally. Wyglądała lekko na przerażoną...
- Szef chce ciebie natychmiast widzieć - powiedziała. - Nie będziesz zadowolona, a wiem co mówię, bo co pomyślę to tak zazwyczaj się dzieje.
- Dzięki - powiedziała Roxanne i udała się do pokoju szefa. W środku siedział jej szef oraz jakiś mężczyzna obrócony plecami, podziwiał widoki Londynu.
- Chciał pan mnie widzieć - powiedziała lekko poirytowana.
- Tak, jesteś osobą, która bardzo dobrze wywiąże się z tej roli - oznajmił zagadkowo mężczyzna. - Poznaj mojego nowego zastępcę. Przyleciał do nas z USA, przedstawiam Ci Fred'a Jacketton'a...
Roxanne zamarła gdy on popatrzył na nią i uśmiechnął się...



Wybaczcie, że trochę musieliście czekać na nową notkę, nie jest taka jaką sobie zaplanowałem, ale mimo tego mam nadzieję, że się podoba :)
Jeśli przeczytaliście to proszę skomentujcie - dla Was to tylko chwila, a mnie mała notka cieszy i pomaga pisać :)   
 

sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział XX

Adam nie czuł wyrzutów sumienia zostawiając płaczącą Victorię samą w parku, dziewczyna oszukała go, jej przyjaciel zabił Evę i poturbował prawie śmiertelnie Amandę. Chłopak doskonale wiedział, że to nie jej wina, ale w tym momencie chciał tylko jak najlepiej dla Claudii. Jego dziecko teraz go interesowało, a wybryki Victorii wymaże z pamięci, o ile tylko się da...
Adam miał już plan na życie - przed nim drugi semestr drugiej klasy liceum. Chciał jak najszybciej to skończyć, nie był lubiany przez klasę, oprócz Mindy, która go uwielbiała, choć straciła przez to kontakt z innymi. Potem chciał skończyć Uniwersytet w Londynie Wydział Medycyny, zacząć samodzielne życie mając u boku Claudią. Amanda nie odzywała się do nich, zabroniła nawet lekarzom mówić o jej stanie i gdzie się obecnie znajduje. Zostawiła mu jedynie list, w którym przeprosiła za swoje zachowanie. Napisała, że chce wrócić do Glasgow, i żeby jej nie szuka. Wybacza mu to, ale nie może żyć z nim, ze względu na osobą, przez którą to się wszystko stało...
Adam czuł się bardzo załamany, nie wiedział, że przez tą wiadomość tyle zmieni się w jego życiu w ciągu półtora roku. Stracił miłość życia, choć nadal tak do końca nie wie czy bardziej kochał Evę czy Victorię. Jego życie to jedna wielka zabawa, w której Ci najlepsi muszą odpaść...
- Adam, Kelly dzwoniła z zapytaniem czy nie chcesz pójść z nią do kina po szkole - powiedziała Roxanne podczas ostatniego obiadu w starym domu. Jutro wejdą już tutaj nowi właściciele, a oni na stałe zamieszkają z William'em. Chłopak cieszył się, ale trochę żałował, zaledwie tak niedawno odzyskał kontakt z Peter'em, a już powoli go traci...
- Nie wiem, Claudia ostatnio jest jakaś dziwnie cicha - powiedział Adam. Martwił się, a go wzruszyło kobietę do reszty.
- Jestem z Ciebie taka dumna, mimo tego wszystkiego co się wydarzyło nadal jesteś sobą. Wiem, jak przeżyłeś śmierć Evy, ja zresztą też, a nie mówmy o jej matce, potem Amanda nas opuściła, a teraz przeprowadzka. Nie wiem, ja chyba bym tego nie przeżyła, a Ty, i jeszcze dziecko na wychowaniu - łzy poleciały niczym wodospad z oczu kobiety.
- Mamo - powiedział chłopak.
- Wiem, że straciłam tyle czasu na Fred'a, a Ty wyrosłeś na tak wspaniałego mężczyznę. I widzę, że ktoś to dostrzegł...
- Roxanne, Mindy jest z Garret'em, owszem może to dziwne, że spędzamy tyle czasu, ale nas łączy tylko przyjaźń - powiedział Adam i zaczął zbierać rzeczy do mycia by ostatecznie zapakować do kartonów.
- Łączy? A co, jeśli Ty tylko chcesz żeby łączyło? - spytała. - Nie chcę byś popełnił ten sam błąd co ja...
- Zrobię to, jeśli będę z Mindy, nie czuje do niej nic. Nigdy, zawsze była tylko moją przyjaciółką, ona chciała czegoś więcej, a ja... poznałem Victorię i wszystko zmieniło bieg - oznajmił chłopak.
- Żałujesz, że ją poznałeś? - zapytała niespodziewanie Roxanne po chwili ciszy.
- Nie wiem sam, początkowo zakochałem się w niej bez pamięci, ale Eva też była kimś ważnym w moim życiu, nie wyobrażam sobie, że do końca życia Claudia będzie jej odbiciem, a jedyną pamiątką po niej będzie marmurowy pomnik. Victoria była przy parku w Fullwell Cross, nie wiem jak nas znalazła, ale tak będzie lepiej jak zniknie z naszego życia - te wyznanie zaskoczyło kobietę. Pomogła Adamowi spakować w kartony ostatnie rzeczy w ruszyli w drogę do nowego domu.

- Adam, pamiętasz wszystko? - Mindy już po raz setny pytała go o tekst gdy czekali na casting w teatrze. London Palladium był wielkim budynkiem, a i tak na maxa zatłoczony. Wielu nastolatków postanowiło spróbować swoich sił w aktorstwie. Jeden dobry występ przed jury i prawdopodobnie masz pracę w teatrze.
- Mindy, który raz mnie o to pytasz? - Adam się trochę denerwował. - Wogóle nie wiem co tu robię, ale jestem tylko w imię naszej przyjaźni...
- No mam nadzieję - powiedziała Mindy i wówczas zza drzwi wyszła niezbyt wysoka dziewczyna. Miała krótkie czarne włosy i obojętnie spojrzała na salę czekających nastolatków.
- Para numer dwa dwa trzy pięć - powiedziała i wróciła do środka.
- To my - powiedziała Mindy i pociągnęła mnie w stronę nieznanego.
- To idziemy - powiedziałem i otworzyłem drzwi...

Victoria ubierała, postanowiła odzyskać Adama, i wiedziała, że on nadal ją kocha, choć boi się do tego przyznać. Dziewczyna zrobi wszystko by dawne uczucie, które ich łączyło wróciło. Bob martwił się o nią, ale ona sobie poradzi, to, że ma siedemnaście lat nie znaczy, że nie potrafi sama o sobie zadbać...
- Wychodzę - rzuciła i zostawiła chłopaka samego w domu. Znowu udała się do Fullwell Cross, gdzie od niedawna mieszka Adam. Znowu usiadła na parku i obserwowała park i pobliskie domy, by szybko znaleźć chłopaka. Wtedy zauważyła Roxanne, która szła z jakimś bachorem na rękach. Kim te dziecko może być? - to pytanie nurtowało ją od kiedy zobaczyła je po raz pierwszy na oczy u boku Adama i jest Amandy...
Zbliżała się godzina dziesiąta, a Victoria nadal czekała w parku na Adama, i wkońcu zobaczyła go jak wracał do domu. Był bardzo zadowolony...
- Adam, poczekaj porozmawiajmy - powiedziała gdy przeszedł obok niej obojętnie.
- Dziewczyno, nie mamy o czym gadać. Twoje zachowanie jest bezczelne, po tym jak mnie skrzywdziłaś, jaki strach przeżyłem dzięki twojego lowelasowi, Ty jeszcze masz czelność do mnie przychodzić!? Nie rozumie, po jaką cholerę Ty się stale wtrącasz do mojego życia!? - wybuch chłopaka kompletnie ją zaskoczył.
- Adam posłuchaj mnie, wszystko Ci wyjaśnię, wszystko się zmieni, będziemy razem - Victoria powiedziała to zbyt ostro, i Adam nie wytrzymał.
- TY CHYBA JESTEŚ WALNIĘTA? Kurwa, całe życie mi zniszczyłaś, a teraz pieprzysz coś o happy endzie - Adam był wkurzony na maxa. - Twoje miejsce jest w wariatkowie albo w piekle skądkolwiek przybyłaś...
Chłopak odszedł, a ona wybuchła płaczem. Padła na kolana i wyła, jej zranione serce bolało. Tak bardzo wszystko chciała naprawić, ale słowa Adama popchały ją w jedną stronę. Podeszła do domu, koło północy znalazła się w CITY, Bob był na imprezie, więc dom był pusty. A jej to było na rękę...
Weszła do łazienki, stanęła nad zlewem, z szafki wyjęła nóż. Popatrzyła na siebie w lustrze i wybuchła śmiechem.
- A więc to koniec Victorio Poscald, Twoje życie właśnie dobiegło końca - wypowiedziała te słowa i podcięła sobie prawy nadgarstek. Krew trysnęła i zaczęła wypływać na zlew. Z łzami w oczach i wielkim trudem podcięła sobie lewy nadgarstek. Krew zalewała umywalkę, Victoria cały czas płakała. Stała tak jeszcze przez kilkanaście minut :
- Kocham Cię Adam - powiedziała i upadła na podłogę....




Wybaczcie, że tyle czekaliście na rozdział, miał być wczoraj, ale wczorajszy dzień był bombowy :D
Czytajcie i komentujcie - będę wdzięczny :) 
Życzę Wszystkim, Udanych Ferii - ja jeszcze tydzień :/


poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział XIX

Wielki stary zegar wybił północ, na ulicy słychać było rozmowy ludzi, oraz fajerwerki. Nowy Rok. Przez zasłony wdzierały się kolorowe światła, Victoria siedziała i wpatrywała się zegar. Brakowało jej go, teraz gdy Tony został aresztowany i osadzony w więzieniu mogła czuć się bezpiecznie, choć ciągle czuła strach. Dziewczyna wczoraj zobaczyła Adama z dzieckiem, ciągle miała tyle pytań, ale chłopak już po raz kolejny spędza czas z tym dzieckiem. Gdzie jest Amanda? I kim jest nastolatka, która była wówczas z nim? Victoria postanowiła się spotkać z chłopakiem, lecz wiedziała, że ma małe szanse by to zrobić, ale spróbuje...
(W TYM SAMYM CZASIE)
- Wszystkiego najlepszego Adam - powiedziała Roxanne i ucałowała syna.
- Dziękuje, i wzajemnie. By nowy rok był dla Ciebie lepszy od poprzedniego, byś byłą szczęśliwa z Williamem, i żeby udało Ci się w pracy - powiedział Adam. Czuł, że nadchodzący rok będzie cudowny, szykowali się do przeprowadzki do domu Williama, mam zaczęła nową pracę, on wrócił do szkoły. Claudia już w marcu skończy dwa latka, Kelly mu pomaga. Amanda jest w ośrodku, udało się jej przeżyć, lecz do końca życia będzie poruszać się na wózku. Mimo tragedii i szczęścia coś udało mu się osiągnąć - pogodził się z Peter'em, wybaczył Mindy i Garett'owi, którzy od wakacji zamieszkają razem, zapomniał o Victorii.
Chłopak przez poprzedni rok zmienił się bardzo - nadal był wysokim blondynem, lecz przybyło mu trochę ciała, jego zielone oczy już nie świdrowały tak otoczenia. Przestał wreszcie dopasowywać się do otoczenia, zaczął być sobą, i wkońcu sam poznał siebie.
- Siema - powiedziała Miny gdy spotkali się w szkole. Adam zapomniał jak ona wygląda, gdzie są jakie salony, kto czego uczy. Reszta klasy nie traktowała go zbyt dobrze, nie odzywali się,  spoglądali na niego jadowitym wzrokiem, nie był lubiany. Mindy bardzo go lubiła, i choć wszyscy wiedzieli, że chodzi z tym osiłkiem z klasy sportowej, ale ona co przerwę rozmawiała z Adam'em, z nawet siadała z nim na stołówce...
- Hej - odpowiedział Adam. - Garett nie ma nic przeciwko?
- Nie przejmuje się jego opinią na ten temat - powiedziała Mindy i roześmiała się. - Co ona ma do powiedzenia? Jesteś moim przyjacielem, a on chłopakiem, nie wiem jak on, ale ja widzę różnicę. Peter odzywa się do Ciebie?
- Jasne, chyba jeszcze nigdy nie mieliśmy tak dobrego kontaktu, wiem, że mogę na niego liczyć - oznajmił Adam.
- A jak zaległości? Mam nadzieję, że nadrobiłeś to? - spytała go.
- Gdybym tego nie zrobił to by mnie tutaj nie było. Dzięki za zeszyt, choć przez to reszta klasy nie lubi ciebie... - Adam znał prawdę, Mindy przez przyjaźń z nim straciła uznanie w klasie.
- Co mnie obchodzą te tępe głupki? Adam ty pół roku nadrobiłeś w miesiąc, a oni nadal nie ogarniają materiału, a ja mam dla ciebie niespodziankę - zagadnęła dziewczyna.
- Co?
- Startuje casting do teatru, potrzebują zgranego duety, więc na przyszły tydzień masz umieć ten tekst - podała mu plik kartek.
- Tekst? To jest masa tekstu - zadrwił chłopak. - Nie dość, że pracuje w sklepie by mieć kasę na studia, bo mama ma kredyt na mieszkanie z Williamem, a niedługo będą urodziny Kelly i jako siostrze chciałbym jej coś kupić, jest jeszcze Claudia - kiedy ja znajdę czas na naukę tego tekstu?
- Znajdziesz, bo Garett nie lubi teatru, a ja go kocham, ale medycyny jest najważniejsza - zaśmiali się razem jak z dawnych lat, lecz w tym momencie dzwonek ogłosił początek lekcji, i Mindy poszła na lekcję francuskiego, a on na informatykę.
Wieczorem Adam był padnięty, osiem lekcji w szkole, potem praca, opieka nad Claudią, i jeszcze rozpakowywanie rzeczy w nowym pokoju. Cały dom był już gotowy, a jego pokój nadal nie. Nie chciał by ktoś mu pomagał, chciał by pokój by całkowicie jego.
- Nie powinieneś się tak męczyć - powiedziała Roxanne wchodząc przed otwarte drzwi. Zaraz po szkole idziesz do pracy, a wiem, że nie masz lekko. Odśnieżasz wejście, stoisz na kasie, rozkładasz towar, i jeszcze sprzątasz - synku przemęczasz się.
- Mamo, muszę mieć pieniądze na studia, nie jestem wybitnym uczniem i nici z stypendium, więc z czego mam się utrzymać, a jaką przyszłość zapewnię mojej córce? - zapytał się Adam.
- W tej sprawie chcę porozmawiać, uznaliśmy z Williamem, że nie możesz jej sam wychowywać, musisz sobie kogoś znaleźć, ale kto zechce chłopaka z dzieckiem? William znalazł taki obóz dla samotnych rodziców, może tam pojedziesz? - Roxanne chciała pomóc.
- Z Claudia sobie nie radzę, po co mi kolejne dziecko - rozpaczał Adam. - Rozumiem, że się martwicie, ale narazie chcę skończyć liceum, potem studia. Chcę zapewnić sobie pracę by mieć kasę dla Claudii.
- Słyszałam, że dużo czasu spędzasz z Mindy Richardson - zaczęła kobieta.
- Ale ona jest już zajęta - pamiętasz Garett'a, tego osiłka co czasem wpada z Pitem?
- No tak, ale chyba się rozstali kiedyś tam - Kobieta nie dała za wygraną.
- Roxanne, kojarzysz co ja do ciebie mówię, ona jest zajęta bo chodzi z Garett'em, Mindy i Garett mówi Ci to coś? - Adam był wzburzony.
- No dobrze, idę już - powiedziała tak i wyszła. Adam podszedł do okna. Wybrał najlepszy pokój z widokiem na park. Mieszkali w pięknej okolicy, a on potrafił godzinami oglądać co się dzieje w parku, i wtedy zauważył jak ktoś idzie po parku, ale ta osoba wydawała się jakby wogóle nie wiedziała gdzie jest, on zna ten charakterystyczny chód, on wie do kogo należy...
Pobiegł do parku i spotkał dziewczynę - krótko ścięte włosy, pomalowane prawdopodobnie na czarno, lecz farba schodziła i widać było płomienne włosy.
- Victoria to Ty!? - chłopak był bardzo zdziwiony.
- Adam - dziewczyna chciała rzucić mu się na szyję, lecz odepchnął ją. Ona nie była tym zdziwiona, lecz zabolało ją to. - Tyle mam Ci do powiedzenia...
- Nie wiem czy ja to chcę usłyszeć - rzekł chłodno Adam, a dziewczyna przeraziła się, że już nie ma szans.
- Chciałam uciec, ale on mnie znalazł w tym pociągu, broniłam się i wydawało mi się, że go się pozbyłam raz na zawsze, ale on wrócił, ale siedzi już w pudle. Nic nam nie grozi, możemy być razem...
- Nie wiem tylko czy ja chcę do tego wracać - powiedział chłopak i już miał iść, gdy Victoria złapała go za ramię.
- Nie wiedziałam, że zabił Evę, i że zrobił to Amandzie - Adam posłuchaj mnie. Ja nic nie wiedziałam, ja... on mnie torturował, ja wiem, że Ty nie chcesz mnie znać, ale ja nie potrafię o Tobie zapomnieć, ja Ciebie kochał i chcę żebyśmy byli razem - Victoria płakała jak małe dziecko...
- Ja - powiedział Adam. - Ja już nic do ciebie nie czuje, i nie chcę byś tu wracała...
Dziewczyna rozpłakała się na dobre, usiadła na ławce i płakała jak małe dziecko. Tak bardzo chciała wszystko naprawić...

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Już jest kolejny rozdział, powstał pod wpływem ostatnich wydarzeń w moim życiu. Mam nadzieję, że Wam się podoba i proszę bardzo - KOMENTUJCIE! :)
Mała notka zawsze mnie cieszy, a to bardzo pomaga w pisaniu...
Jest to też zarazem pierwsza notka konkursowa, następna pojawi się prawdopodobnie w weekend...
Nadal możecie wziąć udział w konkursie, po prawej stronie w zakładce macie informacje, a komentarz zgłoszeniowy dajcie tutaj :)

sobota, 4 stycznia 2014

KONKURS NA HOMA - SKOMENTUJ TO!

Witam Wszystkich, ruszamy z konkursem o którym już wcześniej wspominałem. Zasady są bardzo proste i warto wziąć udział, bo ciekawe nagrody do wygrania.
Żeby wziąć udział w konkursie należy :
1. Zaobserwować blog HISTORY OF ME. ADAM, no chyba, że już to wcześniej zrobiliście :D
2. Skomentować PIĘĆ NOTEK KONKURSOWYCH (rozdziałów opowiadania) 
   a) komentarz musi liczyć więcej niż dwa zdania, i mają to być Wasze odczucia po przeczytaniu tekstu
   b) nie ma to być słodzenie mi w komentarzach, tylko krytyka. Cenię ją sobie, i niezależnie co będziecie czuli to to napiszice
   c) musicie skomentować PIĘĆ PRZYSZŁYCH ROZDZIAŁÓW
   d) pierwsza notka konkursowa pojawi się w poniedziałek - 6.01.2014
3. Najważniejsze - ZGŁOSIĆ SIĘ, i w komentarzu pod spodem podać mi pewne informacje :)
4. Zgłoszenia trwają do niedzieli - 5.01.2014, a w poniedziałek pierwsza notka konkursowa :)
KOMENTARZ ZGŁOSZENIOWY ma zawierać podane niżej informacje, w przypadku braku któreś informacji macie czas do niedzieli by poprawić to.
1. imię oraz wiek
2. nazwę albumu, który wybieracie jako nagroda i DLACZEGO TEN ALBUM (wygrana osoba będzie jeszcze mogła zmienić decyzję, po ogłoszeniu wyników konkursu)
3. adres swojego bloga, jeśli prowadzicie :)
4. napisać czy teraz zaobserwowaliście blog czy już wiedzieliście o nim i czytaliście. 
Zgłaszajcie się bo warto!
NAGRODY DO WYGRANIA :
1. ALBUM (cztery do wybory, lecz wybieracie tylko jeden :D).
2. Promowanie bloga osoby, która wygrała :)
3. Obserwowanie bloga, który wygrał oraz komentarze na nim
ALBUMY DO WYGRANIA :

  Patricia Kazadi - TRIP










Honorata Skarbek Honey - MILLION










Jamal - MIŁOŚĆ










The Wanted - WORD OF MOUTH